sobota, 30 lipca 2011

Utracone dziewictwo

Kraje skandynawskie w porównaniu do reszty Europy stanowiły przez stulecia pewną homogeniczność kulturową i obyczajową. Oczywiście grubą przesadą byłoby Skandynawów kiedykolwiek traktować jak monolit, jednakowoż ich „nordyckość” fizjonomii, zewnętrzny chłód i rezerwa w kontaktach, dobra organizacja życia społecznego, pracowitość i wytrwałość, stanowiły „od zarania dziejów” zespół cech wyróżniających tych ludzi północy.

Z tym, że od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku rozpoczął się proces, który trwa nieprzerwanie, a polega na stopniowym zacieraniu się wspólnych cech pozwalających zdecydowanie odróżnić ich od mieszkańców pozostałych części Europy.
Ktoś kto tak jak ja miał okazje do bardzo częstego odwiedzania Skandynawii już od końca lat 60-tych, widzi bardzo wyraźnie zmiany wynikające z procesu, który stanowi kolejny etap „wędrówki ludów”. Tym razem to już nie niegdysiejsze wyprawy krzyżowe, ale, używając analogii, „wyprawy półksiężycowe”. Odbywane za pełną aprobatą, ba, nawet zachętą ze strony „najeżdżanych” krajów, w imię miłości bliźniego i ratowania prawdziwych i fikcyjnych azylantów pochodzących z biednych, przeważnie islamskich krajów.

W Roku Pańskim 2011 nie warto już sięgać głębiej do genezy zmian etnicznych w Danii, Norwegii czy Szwecji. Jest jak jest. A za następne 50 lat pewnie nikomu smukła blondynka nie będzie kojarzyła się ze Skandynawią, chociażby dlatego, że rozrodczość ciemnoskórych (zwanych za PRLu beżowymi) dalece przekracza tę Białasów.
Czy uda się natomiast proces integracji kulturowo-obyczajowej ciemnoskórych z lokalnymi – przypuszczam, że wątpię. W Niemczech, zdaniem Niemców, nie tylko że integracja nie wypaliła (klęska multikulti), ale wciąż są kłopoty nawet z integracją byłych NRD-owców z byłymi RFN-owcami. A taka obustronna euforia panowała w 1990 roku!

Póki co Norwegowie robią dobrą minę do złej gry i zapowiadają kontynuowanie polityki miłości. Brawo ! Chociaż na tym tle, starannie i precyzyjnie zorganizowany wybryk Breivika pokazuje, że nie wszyscy reprezentują takie podejście. Oczywiście, że Breivik to oszołom, skandynawska mutacja fundamentalisty islamskiego, ale oszołomów nie lubiących „obcych” jest więcej niż jeden w Norwegii, jak i w innych krajach, w których zachodzą radykalne przemiany etniczne. Proces integracji „obcych” nigdzie nie przebiega bezkonfliktowo. Każdy kraj musi sobie wypracować własną politykę w tej dziedzinie. Procesu „importu” obcych religijnie i kulturowo nie da się już zatrzymać ani nawet spowolnić. To działa jak koło zamachowe, które kręci się coraz szybciej od lat 60-tych ubiegłego stulecia.
Dlaczego coraz szybciej ? Z jednej strony z powodu wspomnianej większej rozrodczości, a z drugiej z powodu procesu łączenia rodzin imigrantów z rodzinami z ich dawnych ojczyzn.
Coraz trudniej jest też śledzić procesy zmian etnicznych, ponieważ są już w Skandynawii setki tysięcy dawnych imigrantów, którzy nabyli obywatelstwa krajów – gospodarzy.
Czasami nazywa się ich ironicznie Nowymi Duńczykami, Nowymi Szwedami i td.

Dlatego co pewien czas będą pojawiać się kolejni Breivikowie. Aż do pewnego momentu w przyszłości, kiedy Białasów będzie mniej niż Ciemnych i to ci ostatni, mam naiwną nadzieję, będą uczyli swoje dzieci tolerancji dla mniejszości – autochtonów - chrześcijańskich Białasów.

A Breivik ? Będzie już dawno starym sfrustrowanym emerytem, który pozbawił dziewictwa i niewinności Norwegię – społeczeństwo spokoju, porządku i miłości.