piątek, 9 października 2009

Polański – na salony czy do celi ?


Szaleństwo medialne związane z tym pytaniem nadało całej sprawie wymiar międzynarodowy. Znani ludzie z różnych dziedzin życia wypowiadają się w kolorze białym lub czarnym. Środowisko filmowe jest przeważnie za salonem. Padają argumenty, że facet jest już wiekowy, zapomniał o szczegółach sprawy (upływ czasu), w latach 60-tych w środowisku filmowym Hollywod panował duży luz obyczajowy, facet ma dorobek jak żaden inny Polak, mała wpakowała mu się do łóżka sama, bo była nieletnią prostytutką, itp. Czyli solidarność korporacyjna w czystej formie.

Podobnie jak polscy lekarze bronią kolegów, którzy są oskarżani o rażące błędy lekarskie (ok. 20.000 przypadków rocznie), prawnicy bronią w mediach swoich skorumpowanych kolegów itd.

W tym szaleństwie wziął udział nawet minister Sikorski, skądinąd rozsądny człowiek, który w obronie reżysera wygotował odpowiedni list do pani Clinton. Ten facet dopiero zaszalał, bo Polański raczej nie jest męczennikiem politycznej nagonki, czy międzynarodowego spisku. Do tego w 1978 roku uciekł przed wymiarem sprawiedliwości czyli przed konsekwencjami swojego czynu, co nie będzie mu poczytane za okoliczność łagodzącą, kiedy w końcu wyląduje w Kalifornii.
To szczyt absurdu, żeby polski minister spraw zagranicznych domagał się od swojej vice versa w Stanach wpłynięcia na wymiar sprawiedliwości tego w końcu niepodległego i demokratycznego państwa. Żenua par excellence, jak mówią satyrycy.

Wydaje mi się również, że domaganie się działania, które w praktyce znaczyłoby, że „nie ma sprawy”, ubliża również samemu Polańskiemu, bo sugerowałoby że 30 lat temu był z niego kawał debila-pedofila, gdyż nie znając podstawowych zasad współżycia społecznego, nie zdawał sobie sprawy co czyni z nieletnią. Podając jej najpierw narkotyk Quaalude wraz z szampanem, a potem robiąc jej nagie zdjęcia i dokonując aktu sodomii.

No bo jeżeli zdawał sobie sprawę, to powinien ponieść konsekwencje. Jak każdy z nas w podobnej sytuacji. W myśl prostej amerykańskiej zasady: „you do the crime – you've got to do the time” czyli „popełniłeś zbrodnię - musisz ją odsiedzieć”.

Że po 30 latach jest już innym człowiekiem ? Każdy jest. To nawet widać na naszych zdjęciach paszportowych.
I jeżeli ścigani i skazani byli po latach: Klaus Barbie, sprawcy napadu stulecia w Anglii czy inni przestępcy, to dlaczego nie skazać Polańskiego ? Że on jest nasz, a ta nieletnia nie była nasza ? To żaden argument, a poza tym w wielu krajach Polański jest postrzegany jako Francuz.
Albo że dawna ofiara nie chce kary dla reżysera ? To tez nie ma znaczenia, bo sąd osądza jego czyn, nie kierując się obecną sugestią ofiary.

A może pedofilia spotyka się z sympatią wśród moich rodaków ?
Śledząc nasze media raczej nie, nawet premier popierał pomysł przymusowej chemicznej kastracji, więc o co tu chodzi ?

Pamiętajmy również o skandalach pedofilskich wśród księży. Spotykali się oni we wszystkich krajach z surowym potępieniem. Sam papież przepraszał za ich niecne uczynki, chociaż często miały miejsce nawet przed kilkudziesięciu laty.
A „nasz Polański” broniony jest przez kolegów z branży i nie tylko, jak krzywdzony i zaszczuty bohater narodowy.
Kilka dni temu w radio TOK FM pewien profesor warszawskiego Uniwersytetu wygłosił płomienną mowę w jego obronie. Główny argument: nie można sądzić jedna miarą zwykłego Kowalskiego i niezwykłego wielkiego Polańskiego.

Proponuję zatem jego ultra tolerancyjnym wielbicielom oferowanie mu swoich nieletnich córek. Trzeba być w końcu konsekwentnym.