poniedziałek, 19 grudnia 2011

Order "Złote Jaja"

Już bardzo dawno nie było okazji do takiego poczucia dumy, jakie można było przeżyć jako Polak, słuchając przemówienia końcowego Donalda Tuska oraz większości europoselskich wystąpień podsumowujących naszą prezydencję w Parlamencie Europejskim. I użyte sformułowania i meritum poruszanych spraw, pozwala stwierdzić że Premier przeszedł długą drogę rozwoju swojej osobowości politycznej, co tylko potwierdza jak duży ma potencjał i jak z niego korzysta. Jego osoba szczególnie przypadła do gustu Niemcom i to nie tylko dlatego, że generalnie Tusk popiera linię Merkel, ale że jego uzasadnionym wezwaniom do dużo większej integracji, nie towarzyszyła zbyt ostra krytyka Zjednoczonego Królestwa i Premiera Camerona.

Raczej zawód z niespełnionych nadziei zjednoczenia całej 27-emki państw wokół wspólnego projektu.

Jego wyważona postawa pełna była jednak dynamizmu i entuzjazmu, cech których trochę Niemcom brakuje i z czego obywatele niemieccy zdają sobie sprawę. Ten dynamizm, entuzjazm i świeżość spojrzenia na wyjście z kryzysu Unii zaraził nie tylko Niemców, ale Niemców w szczególności. Symbolicznie oczywiście narzuca mi się porównanie osobowości Jana Pawła II z Benedyktem XVI. Wiemy o co chodzi.

Niedawne mocne, dynamiczne wystąpienie Sikorskiego przed członkami niemieckiego think tanku dopełniło aktualnego politycznego obrazu Polski. Obrazu, który, to trzeba podkreślić, w swojej dojrzałości zaskoczył sąsiadów zza Odry. I nie tylko ich.

Tzw. Stara Europa zetknęła się z Polską, jakiej od niepamiętnych czasów nie widziała. Nareszcie zobaczyła w Polsce Partnera przez duże P, że nie powiem dynamicznego lidera z gospodarką, która nie ugięła się przed szalejącym kryzysem, która nie dała się obarczyć nadmiernym długiem publicznym i życiem ponad stan. Tak jak szereg innych zasłużonych lecz zadłużonych po uszy członków Starej Unii.

Tak, kochani, nieczęsto to robimy w Polsce, ale teraz można śmiało wypić szampana – dzień dzisiejszy na to pozwala. Nareszcie mamy światowych przywódców, facetów z jajami, a nie z kamiennymi twarzami frustratów. Wystąpienia Kurskiego i Poręby w Europarlamencie udowodniły wszystkim wahającym się, że nie chodzi tu o żaden interes narodowy, ale jedynie o wyrażenie swojego głębokiego bólu i wściekłości, że to nie oni spróbowali kształtować politykę europejską i nadać impet koniecznym przemianom w głowach Starych Europejczyków.

Pis i Pis bis wybrali sobie na (kolejnego, po premierze Orbanie) idola Camerona, który kontynuuje tradycyjną politykę dumnych wyspiarzy, którzy nie popierają idei wspólnego kształtowania polityki europejskiej, o ile w niej nie dominują.

Uroczysta kolacja w Brukseli, poprzedzająca najtrudniejsze dotychczasowe obrady 27 przywódców państw Unii, przypominała więc Ostatnią Wieczerzę z Judaszem po środku stołu.

I tak partyjne interesy brytyjskich konserwatystów wzięły górę nad wspólnym interesem Europy.

Gdybym miał więc ustanowić odznaczenie Tuska i Sikorskiego na pożegnanie Prezydencji, wręczyłbym im Ordery Złotych Jaj.