wtorek, 4 października 2011

Kaczka zeżarła Lisa !

Walka wyborcza na ostatniej prostej przed metą zaostrzyła się znacznie. Jest to zupełnie zrozumiałe w sytuacji, gdy obie największe partie idą, według sondaży, jak to się mówi, łeb w łeb.Natomiast następna grupa, złożona z SLD, Ruchu Poparcia i PSL walczą o przeżycie lub może coś więcej. O nich napiszę dalej.

Jak od lat, największe emocje towarzyszą pojedynkowi Tusk – Kaczyński. Ten ostatni wystąpił wczoraj w programie u Lisa i pokazał pewność siebie, graniczącą z samouwielbieniem.

Po raz pierwszy widziałem go tak wyluzowanego i po raz pierwszy Lisa, który z trudem opanowywał swoje zdenerwowanie. Prezes był prowokująco zaczepny i agresywny w najwyższym stopniu, a jednocześnie jego język ciała przekazywał, że w każdej chwili panuje nad sytuacją. Często atakował samego Lisa za jego rzekome nieprzygotowanie do programu, stronniczość, tchórzostwo wobec Niemiec i Rosji i nerwowość. Czym spowodował, że z kolei język ciała szczwanego Lisa, pochylającego się w swoim fotelu ekstremalnie do przodu, z czerwieniejącą stężałą twarzą, wyrażał skrajny stres i bezsilność wobec siły argumentów Prezesa.

Argumentów ?

Głównie wykrętów, wymijających odpowiedzi, kłamstw i nieuzasadnionych ataków, ale podanych w formie wyluzowanej, ironicznej i lekceważącej wszystkich poza jego zwolennikami.

Lis, zwykle pewny siebie opiniotwórczy dziennikarz, otrzymał od Prezesa dotkliwą lekcję pokory. I przy okazji zdał wyjątkowo trudny, godzinny egzamin z opanowania w warunkach stresu.

Wczorajszy jego program powinien ułatwić decyzję wyborczą każdemu niezdecydowanemu. Sęk w tym, że część naszego społeczeństwa jest wyraźnie zafascynowana charyzmą Prezesa. Jak wiadomo charyzmą można zdobyć wyborców, ale sama charyzma nic nie mówi o tym jak ewentualny szef rządu będzie kierował krajem. To natomiast było już ćwiczone w poprzedniej kadencji i skończyło się klęską PISu i Prezesa. I zatęchłą atmosferą w kraju, podobną do tej z czasów stanu wojennego: intrygi, prowokacje, nagonki, procesy i donosy.

Przypominało się wtedy powiedzenie z czasów podobnego demokraty - Mieczysława Moczara: Kto nie z Mieciem, tego zmieciem.

Wałęsa trafnie podsumował Przezesa PISu wiele lat temu mówiąc, że Kaczyński to perfekcyjny destruktor, idealnie czujący się w prowadzeniu wojny polsko-polskiej. Ale i jak się okazuje polsko-niemieckiej i polsko-rosyjskiej.

Wyznaczając sobie politycznego wroga Prezes dostaje adrenalinowego kopa i nabiera zuchwałej odwagi. Byłoby to godne uznania, gdyby jego potrzebie walki i unicestwienia wroga towarzyszyła chłodna ocena możliwości uzyskania ostatecznego sukcesu. Innymi słowy, ratlerek nie powinien gryźć amstafa, gdyż szansę na zagryzienie go ma niewielką. Prezes z kolei, gratulując obitemu niemiłosiernie bokserowi Adamkowi dzielnej postawy w walce z Kliczką (sam go sobie wybrał za przeciwnika), chce udowodnić, że jest coś wzniosłego w ratlerku rzucającym się na amstafa. Oglądałem tę walkę 2 razy i od pierwszej chwili widać było, że Adamek dostanie łomot, tylko nie było wiadomo ile rund przetrzyma.

Podobnej mentalności inicjatorzy Powstania Warszawskiego posyłali na pewną śmierć 3000 osób (czyli tyle, ile zginęło we wszystkich zamachach 11 września 2001 roku w USA !) - dziennie, przez 66 dni w 1944 roku.

Aż dziw bierze, że nowo wydana z okazji Wyborów książka Prezesa – Polska Naszych Marzeń, nie nosi tytułu Mein Kampf. W końcu właśnie walka, to jego żywioł. A tak, wyszedł knot pełen plot, podobnie jak i inne „dzieło” znienawidzonego przez Kaczyńskiego Palikota. (A pamiętacie Alfabet Urbana ? To podobna lektura klozetowa tamtych czasów).

Oj, obrodziło nam na Wybory „literatów”...

Wczorajszy godzinny program wyraźnie potwierdził, że po ew. zwycięstwie PISu powtórka z IV RP nastąpi tym razem w wersji turbo. Czyli będzie radykalniej i ostrzej. I znacznie głupiej. Insynuująca i pogardliwa wypowiedź Prezesa odnośnie Merkel pokazuje dobitnie, że jego szaleństwo nie zna granic, a poczucie realizmu politycznego jest mu obce. Zachował się w tym przypadku podobnie do Tymińskiego ze słynną czarna teczką: wiem coś kompromitującego tę panią, ale chwilowo nie powiem co... Niewerbalna sugestia dla pytającego o szczegóły: Sam się domyśl, palancie.

Jeżeli naród wybierze PIS, czyli jego, potwierdzi to tylko to o czym nie raz już pisałem, że większość niekoniecznie ma rację, podając przykład demokratycznego wyboru Hitlera w Roku Pańskim 1933.

I na koniec o pozostałych partiach, które toczą morderczy bój o przetrwanie, lub może coś więcej.

Napieralski cierpi na brak jakiejkolwiek spójnej koncepcji i niezdecydowanie: czy postawić na starych, którzy go przerastają o głowę, ale on ich nie lubi, czy na swoich rówieśników, którzy by jednak nie stanowili konkurencji dla niego samego. To bardzo mierny soft-polityk o zadęciu na prawdziwego lidera, którym jednak nie jest.

Pawlak nie kojarzy mi się z chłopskim przywódcą. „Wyrobił się” przez lata swojego życia politycznego i obecnie jest o niebo nowocześniejszy niż cała jego partia z zaledwie kilkoma wyjątkami, np. Piechocińskim i Sawickim. To za mało, aby uzyskać 10% i osiągnąć znaczącą pozycję w państwie. Jednak w przypadku dostania się do Sejmu, co najprawdopodobniej nastąpi, PSL, jako partia niekontrowersyjna, będzie atrakcyjna, jako partner, dla każdej zwycięskiej partii.

Palikot. Ten facet zdecydowanie najbardziej korzysta z wojny polsko-polskiej PISu z Platformą, skandalu na kolei, autostradowej porażce Grabarczyka i wszelkim małym lub większym niepowodzeniom PO. Dodatkowo, umiejętnie eksploatuje impotencyjny bezwład i hipokryzję zadufanego w sobie kleru, obrastającego w majątki nieprzystające do ogólnej polskiej biedy. Dlatego coraz mniej ludzi jest zniesmaczonych jego retoryką.

Ma istotne wspólne cechy z Kaczyńskim: obaj kochają ploty i błotniste niedomówienia co do konkurentów, oraz zieją gejzerami żółci.

Elektorat polski w coraz większym stopniu chce zmian. Na lepsze, ma się rozumieć.

Jest jak panna na wydaniu, słuchająca obietnic wdzięczących się absztyfikantów, próbując skumać z kim będzie się wygodniej żyło. Przypomina mi się sztuka „Ożenek” genialnego Gogola.

Czy wybierze jednak opcję lepszego przetrwania w warunkach pełzającego kryzysu gospodarczego na świecie ?

Czy też opcję, która będzie walczyć z tym kryzysem przy pomocy modlitw, krzyży, pomników, pochodów i obchodów, zawierzaniu losów narodu Matce Boskiej i Jezusowi Chrystusowi oraz wyszukiwaniu kolejnych wrogów i zdrajców.

Pożyjemy, zobaczymy.