środa, 14 lipca 2010

Krzyże nienawiści

Wybory za nami. Kurz wyborczy opadł. Wybraliśmy w końcu kogo trzeba. Nastały upały i chodzimy trochę „przymuleni”. Z wyjątkiem tych, którzy wyjechali na lipcowy odpoczynek i pływają w ciepłych morzach i jeziorach. Atmosfera leniwa. Rodacy mieli spokój i mogli się całkowicie skoncentrować na mundialowym finale.
Jako, że nasza reprezentacja narodowa nie pchała się nachalnie na te mistrzostwa, musieliśmy się emocjonować zmaganiami innych. I już by się wydawało, że w polityce w te wakacje wieje nudą, a tu raptem pojawił się nowy polski spór: o krzyż postawiony przed Pałacem Prezydenckim.


Po co i na co żyć we względnej zgodzie, kiedy tak pięknie i żarliwie można sobie skakać do gardeł ? Jedna strona, nazywająca siebie od dawna „prawdziwymi Polakami” jest za pozostawieniem tego krzyża (na wieki wieków amen), a druga, ta „polskojęzyczna”, uważa że musi się znaleźć inne, „godniejsze” miejsce na ten symbol kultu. I jak to w Polsce, kiedy mamy kontekst krzyżowy, wytaczane są przez „prawdziwych Polaków” najcięższe (chociaż nie najmędrsze) działa.
Przykład ich argumentacji ZA pozostawieniem:

Komu on przeszkadza ?
Dlaczego go gdzieś chować ?
Ludzie tam go postawili, aby tam pozostał.

I argument-groźba:
Kto z krzyżem wojuje, ten od krzyża ginie.

Oraz propozycja rzekomo koncyliacyjna: Krzyż pozostawić, ale teren wokół odpowiednio zaaranżować architektonicznie... Konkretniej Zbigniew Romaszewski (bo to jego cytuję) nie chciał się wypowiedzieć , więc myślę, że chodzi mu o jakąś kapliczkę/bazyliczkę lub coś podobnego. Dodał jeno łaskawie, że należy zachować drogę wjazdową i wyjazdową z Pałacu. (!) Rozumiem, że to są jego podstawowe założenia co do zagospodarowania przestrzennego obszaru przedpałacowego.

Jako, że w temacie „martyrologia i kult męczeństwa” jesteśmy wyjątkowo obcykani, a stawianie pomników i pielgrzymki to nasza specjalność, już oczami wyobraźni widzę kolejki do kolejnego miejsca kultu i kolejny film dokumentalny z komentarzem red. Pospieszalskiego.

Tu i ówdzie padają również argumenty, że nie wypada nowemu Prezydentowi z rodziną biegać po salonach, w których przebywała Poprzednia Para. Najlepiej byłoby cały ten spory zresztą budynek zamienić na muzeum.

Rozumiem, że gdyby JK wygrał wybory prezydenckie, a z czasem PIS parlamentarne, to napewno spełniłoby się to obłędne marzenie zamiany Pałacu i terenu przypałacowego w kolejną Częstochowę.
Argument „krzyżowy” jest w Polsce bardzo wrażliwy politycznie. Przypomnijmy sobie walkę o krzyże na żwirowisku wokół obozu w Auschwitz. Przez 44 lata po II wojnie światowej jakoś dało się żyć z pustym miejscem. Aż jeden oszołom postawił nocą, po kryjomu, pierwszy krzyż, a inni dołożyli swoje. I rozpoczęła się zabawa na poważnie. „Kto z krzyżem walczy ... itd.”

Powstały liczne Komitety i Przymierza, np. Społeczny Komitet Obrony Krzyża Kazimierza Świtonia, czy Przymierze w Obronie Krzyża Papieskiego na Żwirowisku.
W imię czego ? Zgody i harmonii ? Nie, wzajemnej nienawiści i podziałów.

Uwaga ! W/w organizacje wcale nie działają zgodnie razem. One ostro konkurują ze sobą !
Dom wariatów ? Oczywiście, że tak.

Ostatecznie, w wyniku zbiorowej decyzji b. Premiera Buzka, b. wicepremiera Tomaszewskiego i arcybiskupa Rakoczego postawione przez Świtonia na żwirowisku krzyże zostały przeniesione. Pozostał tzw. krzyż papieski.
Ile osób w sumie brało udział w całej tej aferze „krzyżowo – żwirowej” ?
Ile czasu zmarnowano na bicie piany w celu wypracowania kompromisu między oszołomami i resztą społeczeństwa ?

A krzyż w Sejmie ? Ile było zażartych dyskusji parlamentarnych poświęconych rzekomej niezbędności tego tam przedmiotu ? I pseudopatriotycznego i religijnego patosu „prawdziwych Polaków-patriotów-katolików”.
Po to tylko, aby po raz kolejny ukradkiem, nocą, zawiesić ten obiekt na ścianie. Że niby będzie inspirował do światłych działań. A jak to działa w praktyce, każdy widzi.

I teraz ten krzyż przed Pałacem...
Kościół wstrzymuje się od zajęcia stanowiska. Czeka jak sytuacja się rozwinie.
Toleruje opinie Beaty Kempy i jej kolegów, że prawdziwy katolik nie będzie się domagał przeniesienia krzyża. Spokojnie obserwuje kolejny „krzyżowy” konflikt.
W końcu promocja kultu symboli to jego specjalność. Nawet jeżeli ten symbol wiary stał się faktycznie symbolem nienawiści i narodowych podziałów. Who cares ? - jak mówią Amerykanie.

Swoją drogą to kuriozum i czysty obłęd, że w XXI wieku dwa patyki zbite pod kątem prostym powodują w niektórych ludziach tyle bezsensownych emocji. A jeżeli jeszcze jakiś człowiek w sutannie pokropi je wodą, rozpala to w nich prawdziwą nienawiść przeciwko innym. Potrzeba obrony materialnego, zewnętrznego symbolu w tym przypadku tysiąckrotnie przewyższa ich potrzebę stosowania zasad wiary, tolerancji i miłości bliźniego w życiu codziennym. Powód: to ostatnie jest o niebo trudniejszym i o niebo mniej spektakularnym zadaniem.

Jak mówi filozof religii prof. Zbigniew Mikołejko: “krzyż przed Pałacem jest krzyżem przegranych, którzy usiłują uczynić z niego narzędzie zwycięstwa. Przegranych także religijnie, bo usiłujących uczepić się wiary widzialnej, obrzędowej, która nie wymaga myślenia, tylko emocji."

Natomiast oświadczenie arcybiskupa Henryka Muszyńskiego, metropolity gnieźnieńskiego: "Ci, którzy posługują się krzyżem jako narzędziem walki przeciwko komukolwiek, postępują faktycznie jako wrogowie krzyża Chrystusowego" to wołanie na puszczy.

Niestety, krzyż w praktyce polskiej jest symbolem nienawiści.

A spora część naszego społeczeństwa pod przewodnictwem PISu i O.Rydzyka jest chora.
Choroba ta pogłębia się w oczach. Wczorajszy wywiad Joachima Brudzińskiego u Moniki Olejnik pokazuje jak bardzo. Przegrana w wyborach prezydenckich zaostrzyła ten stan. Frustracja PISu uruchomiła istniejące od zawsze obfite pokłady niepohamowanej nienawiści. Skrywanej oportunistycznie i fałszywie przez wszystkich jej członków w okresie kampanii wyborczej. Kampania i pozowanie na łagodne owieczki nie przyniosło zwycięstwa, więc partia wraca do korzeni ! Przyznając się tym samym do nieudanej próby oszustwa elektoratu.
"Po trupach do celu".
Dla PISu Polska napewno nie jest najważniejsza.

Dlaczego zatem wódz PISu – partii „prawdziwych Polaków” przegrał wybory prezydenckie ?
Jak twierdzą niektórzy jej liderzy, bo społeczeństwo nie dorosło do poziomu ich przywódcy.
Adolf Hitler też tak mówił o swoich rodakach w obliczu nieuchronnej klęski III Rzeszy.

niedziela, 4 lipca 2010

Cisza wyborcza

4 lipca. Kompletna cisza. Nawet pies sąsiadów, który zwykle ujada bez sensu i powodu nie zakłóca tej ciszy. Mieszkańcy mojej podwarszawskiej wioski też jakby się schowali w swoich domach i nawet nie słychać żeby grali, jak zwykle w niedzielę, modne przeboje przy otwartych oknach. Syn sąsiada, (niesamowite !) nie dokonuje rytualnego odsłuchu rur wydechowych swojego czarnego Kawasaki, a nasza ulica wiejska świeci pustkami.
Pogoda też spokojna: 24 stopnie, lekkie zachmurzenie i prawie bezwietrznie.

W domach niezdecydowanych wyborców wszystko to sprzyja przemyśleniom Last Minute co do wyboru „naszego” kandydata na Prezydenta Najjaśniejszej. Ja i wielu moich znajomych rzeczywiście traktujemy sprawę bardzo poważnie.
Już o 9 rano pojechałem z moimi od niedawna pełnoletnimi synami do lokalu pobliskiej Komisji Wyborczej. Żona i teściowa, które udały się na weekend do Wrocławia, zabrały stosowne zaświadczenia. I już dzwoniły do mnie parafrazując słynne powiedzenie: „Meldujemy dokonanie Aktu Wyborczego”.

Stopniowo, od lat 90tych, mamy do czynienia ze wzrastającym poczuciem, że pojedyńcze głosy istotnie mogą wpłynąć na los naszego kraju. I na jego wizerunek na świecie.
To dobrze, bo przez dziesięciolecia obywatele Polski traktowali wybory jak szopkę Bożonarodzeniową z Pierwszym Sekretarzem w roli Jezusa.

Ta banalna analogia podsuwa następną. Oto mamy Mundial i większość telewidzów ogląda kolejne mecze. Coraz ciekawsze, bo finał tuż tuż. Kto wygra ? Niemcy czy Holandia ?
A dzisiaj po 20tej będą już częściowo znane wyniki innego finału. Kto wygra ? JK czy BK ?

Do wieczora jeszcze wiele godzin, więc dla zabicia czasu można poczytać i pooglądać gazety. I poszerzyć swoją bazę informacyjną o wydarzenia, które wydawcy najwidoczniej uważają za wzbogacające naszą wiedzę o świecie i ważnych ludziach.
Oto (w Wyborczej) zdjęcia Nergala pochylonego nad otwartym bagażnikiem swojej Hondy Civic (w kolorze: czerń wizytowa) i wypakowującego torby plastikowe pełne produktów spożywczych. Następne foty pokazują już tylko tył wyżej wymienionego, gdy wchodzi na klatkę schodową. Można jeszcze dostrzec na zbliżeniu, że osoba zakupiła m.in. karton z mlekiem – nie widać jednak iloprocentowym. Szkoda...

Inny serwis fotograficzny pozwala nam obejrzeć Dodę, stojącą obok czarnego Audi Q7 z którego ochroniarz wyjmuje bagaże. Tu już niestety nie widać zawartości. A ciekawe, co jest w środku walizki w jaskrawą pepitkę zielono białą...
I tu i tam, jak widać, prasa rozbudza ciekawość czytelników, lecz jej całkowicie nie zaspokaja. To sprytne.

Mniej sprytne więc, bo podające całą wstrząsającą prawdę są informacje o tym, że Urbańska była u wróżki, która przepowiedziała jej narodziny syna, a znów inna Ważna Osoba, Agnieszka Chylińska, już jest w ciąży !
I podobno, jak twierdzą osoby zbliżone do niej, w wyniku tego wydarzenia, przeszła kompletną metamorfozę swojej osobowości. Ze złośliwej i agresywnej baby na miłą i łagodną kobietkę.

Podobną i równie wielką metamorfozę przeszedł, jak twierdzą osoby zbliżone do … (ocenzurowano z powodu ciszy wyborczej), również i on.

Czyżby oboje byli w ciąży ??
Mało prawdopodobne.