sobota, 19 grudnia 2009

Understatement of the Year

czyli niedomówienie roku. To angielskie określenie przyszło mi natychmiast do głowy, gdy oglądając wywiad Moniki Olejnik z gen. Jaruzelskim usłyszałem jego wyznanie, że nigdy nie był rusofobem. Uff, nigdy też bym go o to nie posądzał. Pamiętam tamte ciekawe czasy i naszego bohatera-patriotę, który głosi że uratował Polskę przed większym złem.

To ciekawe, bo w tamtych czasach Polacy postrzegali właśnie komunę jako największe zło i dlatego z nią próbowali walczyć, zresztą już od samego końca drugiej wojny. Dla generała zaś nasze największe zło było największym dobrem, którego bronił przez całe swoje dojrzałe życie. Jego dobro opierało się na wiernej służbie Wielkiemu Bratu ze wschodu, kosztem interesów Polaków.
Dzisiaj, w 20 lat po zmianie systemu generał może bezkarnie opowiadać bzdury o swojej niezależnej pozycji jako zwierzchnika sił zbrojnych PRLu, ale w tamtych czasach wszystkie decyzje albo podejmował za niego Kreml, albo jego propozycje opiniował oraz potwierdzał.
Pamiętam hasło z tamtych ponurych czasów: Przyjaźń Pomoc Przykład ZSRR.

Rozumiem tamten stres generała spowodowany niepewnością, czy aby uda mu się przeprowadzić efektywnie i efektownie gwałt na własnym narodzie wprowadzając stan wojenny. Dlatego, pragmatykiem będąc, starał się zapewnić sobie bratnią pomoc w przypadku ewentualnych problemów z ludem pracującym miast i wsi oraz z choćby kilku jednostkami wojskowymi, które „zdezorientowane przez dowódców-wichrzycieli” poparłyby ten lud.

Gdyby ta pomoc nadeszła, „radzieccy” ponieśliby w rezultacie historyczną odpowiedzialność za ewentualną masakrę Polaków wynikającą z bratniej interwencji. A generał dalej uchodziłby za patriotę, któremu nie udało się opanować i uratować „zdezorientowanego” narodu. „Radzieccy” nie dali się jednak wpuścić w maliny i odmówili aktywnej obrony posad takich panów jak ci dzisiejsi goście telewizji TVN.

Bo tego samego dnia miałem okazję oglądać również wywiad z magistrem-prezydentem dwu kadencji.

Ten wygadany i śliski aparatczyk-propagandzista wychowany wśród kolegów- komuchów dał popis swojej wyjątkowej bezczelności próbując wmówić zakłopotanej nieco Justynie Pochanke, że gdyby nie stan wojenny, to nie byłoby ani TVNu ani pracy dla tej pani. Wszystko co dzisiaj dobrego mamy – twierdzi „magister” - zawdzięczamy generałowi, który przechytrzył władców na Kremlu. Uau, jak mówi dzisiaj nasza młodzież.

Ja myślę, że błędem jest zapraszanie do studia TV takich ludzi. Nic nowego nie wnoszą poza kłamliwymi frazesami. Nie mają wyjścia - zawsze będą bronić swoich komuszych życiorysów.
I umacniać w społeczeństwie wiarę, że byli zawsze niezależni, odważni i patriotyczni.
Tak jakby to oni przywrócili nam wolność i demokrację z własnej i nieprzymuszonej woli.
Do diabła ! Nie dajmy się zwariować ! Przecież ludzie w Polsce prowadzili przez cały okres „ograniczonej suwerenności” ofiarną walkę o wolność, łamano ich kariery, marnowano ich najlepsze lata w więzieniach lub mordowano, podczas gdy ci obecni goście telewizyjni posłusznie głosząc „nierozerwalną przyjaźń z narodami radzieckimi”, cieszyli się przywilejami i władzą z nadania obcego mocarstwa.

Jeżeli generałowie radzieccy twierdzą, że generał Jaruzelski prosił o bratnią pomoc, to widocznie tak było. Oni nie mają dzisiaj żadnego interesu, aby kłamać. Żadnego.

A generał i były prezio-magister jak najbardziej.

I nawet się nie dziwię, że w polskiej opinii publicznej generał cieszy się poparciem, szczególnie wśród młodszego pokolenia. Jest wiekowy, wygląda dostojnie, jest schorowany, mówi stale o swoim patriotyzmie – jak takiego sympatycznego dziadka nie szanować ?
Toć Pinochet u schyłku życia również miał znaczne poparcie w Chile – też był wiekowy i schorowany, wyglądał dostojnie, poruszał się na wózku i mówił o swojej miłości do ojczyzny.
Upływ czasu stępia ostrość spojrzenia.
A nasz naród ? Duża część zapomina, a reszta olewa. W końcu stan wojenny i tak dla prawie nikogo nie ma już dzisiaj znaczenia.