wtorek, 2 sierpnia 2011

Zerwać z narodową tradycją !

Po 15 miesiącach od katastrofy smoleńskiej ukazał się wreszcie raport komisji Millera i od razu przyćmił wszystkie inne wydarzenia, włącznie z rzezią w Norwegii.

Każdy kanał polskiej TV nadaje obszerne wywiady ze wszystkimi: bliższymi i dalszymi rodzinami ofiar, ekspertami i pseudo ekspertami. Myślę, że wiedza Polaków na temat wypadków lotniczych przekracza wielokrotnie wiedzę przeciętnego Niemca, Anglika, czy Hiszpana. Nasycenie mediów tą tematyką przez cały okres 15 miesięcy było tak znaczne, że mimo woli każdy rodak obudzony w środku nocy odróżni bez problemu termin „ścieżka” od terminu „kurs”, wie doskonale co to jest „drugi krąg”, a zapytany w mig odpowie jakiego wysokościomierza należy używać na danym pułapie.

Co natychmiast postawi go na znacznie bardziej profesjonalnej pozycji od załogi nieszczęsnego Tupolewa 154M, która w krytycznym okresie lotu zwracała uwagę nie na ten przyrząd, który trzeba.
Dodajmy, na co nikt dotychczas w wywiadach TV nie zwrócił szczególnej uwagi, że chodzi tu o załogę 3 osobową, której asystował (bez pasów bezpieczeństwa podczas próby lądowania !) jako czwarty w kokpicie, szef wojsk powietrznych RP w randze generała.
(Według pilota i eksperta komisji Wieslawa Jedynaka generał odczytywał prawidłowo wysokość samolotu, ale nie mając na uszach słuchawek lotniczych, nie był prawdopodobnie słyszany przez załogę. Mój komentarz: Więc po co tam był – żeby stresować swoją obecnością pilotów, czy w charakterze gapia ?!)
W tym kontekście warto sobie uświadomić, że od lat 90-tych załogi kokpitowe Boeingów i Airbusów śmigających wiele razy dziennie np. nad Atlantykiem, liczą tylko 2 osoby.

Przypomina mi się tutaj dowcip (ethnic joke) o tym, ilu Polaków potrzeba, aby przykręcić żarówkę: pięciu - jeden wchodzi na stół i trzyma żarówkę, a czterech obraca stołem.

To, co nas biednych telewidzów i czytelników prasy nieuchronnie teraz czeka, to polski dialog między PISem i PO. Polski to dialog dlatego, że zamiast rzeczowych argumentów podanych w złośliwej, ale często dowcipnej formie (zażarte dyskusje w brytyjskiej Izbie Gmin) jedna strona zarzuci drugiej, jak zwykle, zdradę narodową, brak honoru i sprzedajność – ogólnie biorąc Targowicę do kwadratu. Na ekranach można będzie oglądać do woli, stężałe i nieruchome twarze polityków, starających się wbrew swoim naturom i odruchom kontrolować wydzielane z siebie decybele i ukazywane na wizji tiki nerwowe, kontynuując jednocześnie jak najobfitsze wytryski żółci.

Bezradna i sfrustrowana pani redaktor Kropki nad I zapewne znów nie przebije się przez nieustający 20 minutowy słowotok posłanki Kempy, która opanowała do perfekcji trudną sztukę nieprzerwanego mówienia zarówno na wdechu jak i na wydechu.

Niejako w cieniu tych wypowiedzi pozostaną fakty. Już teraz PISowcy uważają, że raport Millera niedostatecznie uwypukla błędy strony rosyjskiej, kosztem wizerunku strony polskiej.
Nie wdając się nawet w analizę tego aspektu, uważam, że wymieniony w raporcie Millera zestaw błędów strony polskiej jest tak nieprawdopodobnie wielki, obciążający i kompromitujący zarazem, że przypomina mi się nadane niedawno w TV niemieckiej, odtworzone przemówienie Adolfa Hitlera po kampanii polskiej, w którym z jednej strony z wielkim szacunkiem wyraża się o bohaterstwie i waleczności naszych żołnierzy, ale jednak z drugiej podsumowuje: “… aber die Organisation war… Polnisch”.

Tak, bohaterskie i samobójcze czyny to kwintesencja tradycji polskiej. Z kawalerią na czołgi, z paroma zdobycznymi samochodami pancernymi i domowo kleconą bronią maszynową na po zęby uzbrojonego wroga (Powstanie Warszawskie – akurat 67 rocznica), z niedoszkoloną załogą na rosyjską gęstą mgłę na prymitywnym lotnisku Smoleńsk, na którym brakowało żarówek do oświetlenia pasa startowego !
Ale co tam zresztą Smoleńsk ?
Raptem 96 zabitych ! W Powstaniu rozpoczętym z naszej inicjatywy, również bez sensu, ginęło ponad 3000 ludzi dziennie ! (W Iraku poległo tyle samo ludności cywilnej w ostatnich 8 latach, co w Powstaniu przez 63 dni). Dobrze, że nie trwało ono dłużej, bo nie byłoby się komu poddać Niemcom.
I co ? Ano obchodzimy starannie każdą rocznicę tego zbiorowego samobójstwa i zniszczenia substancji materialnej naszej stolicy. To nasz, polski, tradycyjny kult bezsensownej śmierci, której rezultatem były dramaty indywidualne i zbiorowe, klęska i potworne straty materialne.

Może jednak na początku 21 wieku trzeba zacząć zrywać z tą, jak widać, wieloletnią (ale mało praktyczną) tradycją narodową czynów szalonych, niechlujstwa, niedbalstwa, ogólnego braku poszanowania dla obowiązujących przepisów i „jakoś to będzie”.
Chyba, że jesteśmy głęboko wierzącymi Polakami-katolikami i powiemy sobie jasno po każdym dramacie: „Bóg tak chciał”. A na przyszłość zawierzymy nasz los Maryi, Królowej Polski – zawsze dziewicy, a dodatkowo w Sejmie uchwalimy, że Jezus Chrystus jest Królem Polski.
Dwie osoby na tronie ojczystym, to byłaby potęga !
(Król z Królową się chyba nie pokłóci, bo to przecież rodzina).

Wtedy sprawę smoleńską i parę innych spraw mielibyśmy z głowy. I spoko. Co nie ?