piątek, 12 grudnia 2014

Prostytucja międzynarodowa


Nikt nam nie powie, że czarne jest czarne, a białe jest białe” – jak powiedział Prezes Kaczyński. Otóż właśnie o to chodzi, aby „odpowiednie dać rzeczy słowo”. Dodam: I nazywać rzeczy po imieniu.

Bieżąca gorąca dyskusja w mediach z udziałem dziennikarzy i polityków różnych opcji obraca się wokół tego, czy Polska, a konkretnie jej ówczesny Prezydent oraz Premier ponoszą odpowiedzialność za kłamstwa dotyczące rzekomej niewiedzy o istnieniu więzienia CIA w Starych Kiejkutach. Oraz za tortury więzionych tam ludzi. Oraz za plamę na wizerunku Polski, państwie suwerennym i katolickim.

 
W wywiadzie w TVN24 u Moniki Olejnik, Kwaśniewski wił się jak piskorz i twierdził, że nie wiedział nic o torturowaniu tamtejszych „przyjezdnych”. Zresztą, jak powiedział, robili to Amerykanie, nie Polacy, więc po co teraz ten szum...

Dla niego największą katastrofą jest fakt, że raport CIA przyznaje, iż wszystkie przez wiele lat stosowane „wzmocnione metody przesłuchań” - piękny eufemizm – nic nie dały, niczego istotnego nie wniosły.

Chociaż to zupełnie inne sprawy, czuć było w tym wywiadzie bezczelne kłamstwo dwukadencyjnego i dwulicowego Prezydenta, brzmiącego podobnie jak drobny kłamca Hoffman tłumaczący się z przekrętu na marne 1800 zł. w tydzień po powrocie z Madrytu.

Jeżeli Kwaśniewski i Miller nie wiedzieli nic o torturach, to znaczy, że za ich rządów ktoś inny za nich zadecydował o oddaniu kawałka Polski w czasowe władanie obcemu mocarstwu bezwarunkowo, no questions asked .
Z dugiej strony było to dla nich normalne za czasów komuny, kiedy obaj piastowali wysokie funkcje partyjne. Nasz okupant - Kraj Rad - sam decydował o tym że różne części terytorium Polski zajmowały jego służby i armia, ale od tamtego czasu do otwarcia więzienia CIA na Mazurach minęły długie lata. Inne nastały zwyczaje i suwerenność Polski przeszła istotne zmiany jakościowe.

Okazało się jednak, że nie do końca. Okazało się, że dawni czynownicy z PZPR przewerbowali się i zaczęli służyć nowemu panu – USA. EksPrezydent motywuje to tym, że wówczas, po zamachach w Nowym Jorku trzeba było okazać „bratnią pomoc” sojusznikowi i zgodzić się na wynajem powierzchni użytkowej za dewizy, czyli za 15 mln żywych dolców.

Za taką kasę nie wypadało wściubiać nosa w celu sprawdzenia, jak powierzchnia wynajęta jest użytkowana, czy sufity nie zalane, krany nie poukręcane itd.

Fakt, że wynajmujący stale podtapiał swoich gości, sprawdzał ich odporność na hałas i brak snu, groźby wyzerowania ich stanu rodzinnego i wiele innych wymyślnych zabiegów rodem ze średniowiecza i kazamatów NKWD, to duperele, którymi nasi wybrańcy z dawnego PZPR nie zajmowali sobie głów. Teraz wyrażają przede wszystkim swoje oburzenie na sfrustrowanego dupka z CIA, który „puszczając farbę” rozpoczął w USA dochodzenie w sprawie.

Pytanie jaka jest granica „wzmocnienia” metod przesłuchań, poza którą zaczynała się już Łubianka w Starych Kiejkutach. Czy granicą jest wyrywanie paznokci i elektroszoki, czy też dopiero byłoby obcinanie uszu i łamanie kołem ?

Czy jest tak, że głowa suwerennego państwa ma prawo wyrażać zgodę na dobrowolny wynajem kawałka Polski obcemu państwu np. na obóz koncentracyjny ? Różnica z Kiejkutami byłaby tylko ilościowa.

Że CIA nie może działać na terenie USA? A w Polsce tortury są dozwolone ?

Interesującą opinię zaprezentował dzisiaj były minister sprawiedliwości i członek Opus Dei, Jarosław Gowin. Według niego trzeba pamiętać, że „cel działań CIA był właściwy, mimo że metody jednak nie do końca”. Czyli, nazywając rzeczy po imieniu, cel jednak częściowo uświęca środki. Ciekawa interpretacja nauki Kościoła, chociaż historycznie potwierdzona...

A szanowana powszechnie dziennikarka Janina Paradowska uważa, że krytyka Kwaśniewskiego i Millera to próba „dokopania Polsce”. Myślę, że to ci panowie dokopali Polsce, stawiając nasze państwo w roli dewizowej prostytutki międzynarodowej.



Dokładnie na ten sam temat polecam mój wpis z 2012 roku:

http://as-kronika.blogspot.com/2012/01/legalne-metody-pozyskiwania-informacji.html






niedziela, 7 grudnia 2014

Długie podium zwycięzców


Normalnie, zwycięzcy stają na podium, które w środku oznaczone jest jedynką, a po obu stronach dwójką i trójką.
Normalnie, ale nie w Polsce.
W Polsce zwycięzców w wyborach samorządowych jest tylu, ile partii politycznych. Każdy przywódca każdej partii, kierując się pozytywnym podejściem do rzeczywistości, twierdzi i wyjaśnia obecnie, dlaczego zwyciężył. Może to i dobrze. Będziemy mieli mniej frustratów na rodzimej scenie politycznej.

Niestety pozory mylą i to bardzo. Prezes PiS liczbowo wygrał, ale w praktyce nie porządzi, bo PSL i PO razem zdobyły więcej mandatów. Czyli jest dobrze, ale źle.
Dlatego znowu, w odróżnieniu od cywilizowanych państw zachodnioeuropejskich, Prezes i jego pretorianie uderzają tradycyjnie histerycznie i dramatycznie argumentami o ponownej zdradzie narodowej i spisku wiadomych sił, które ordynarnie sfałszowały wybory.

To już dziewiąte, które Prezio faktycznie i praktycznie przegrywa, dlatego poczucie zawodu i świadomość swojego podeszłego wieku zmusza go do jak najszybszej realizacji pragnienia odwetu przy użyciu wszelkich dostępnych prawem środków.

I podobnie jak hegemon Putin codziennie, krok po kroku, destabilizuje Ukrainę, aby tak osłabioną w końcu kiedyś połknąć, tak Prezio robi to w Polsce, bo argumenty o rzekomej zdradzie narodowej i porównywanie obecnej Polski do PRL i Białorusi, wzbudza wśród ok. 3 milionów naszych obywateli, protest i poczucie krzywdy. Warto wykorzystać więc każdą okazję do uderzenia w polski rząd i Prezydenta „Komoruskiego”. Zapowiadany pochód z okazji przypadającej 13 grudnia rocznicy wprowadzenia stanu wojennego jest wymarzoną okazją do zgromadzenia tych, którzy uważają, że „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”.

Również okazją dla części tej młodzieży, która, urodzona po roku 1989, zna brak wolności i demokracji jedynie ze starych filmów i opowiadań rodziców.
Jako że czas nie przeżyty osobiście nie uruchamia dostatecznie wyobraźni o tamtych czasach, łatwo trzymając w jednym młodym ręku narodowy sztandar, a w drugim świeżo wyrwany brukowiec, dać upust swojej „patriotycznej” energii. Po pochodzie, transmitowanym „na żywo” w TV Trwam i TV Republika, Policja „popieści” kilkunastoma grzywnami najgorliwszych młodych uczestników, a reszcie da miłe poczucie brania udziału w pożytecznej dla walki o niepodległość imprezie.

Trzeba jednak także zastanowić się po Wyborach poważnie, dlaczego młodzież od pewnego czasu odchodzi od tzw. normalnych partii politycznych na rzecz ruchów skrajnych i agresywnych, jak PiS, czy partii Korwina-Mikkego. Myślę, że to z jednej strony wynik bezrobocia wśród młodych i bezbarwności oraz bezideowości tych „normalnych” partii. Jakakolwiek afera (taśmowa, zegarkowa, madrycko-PiSowska itp.) pokazuje młodzieży, że ci „normalni” to cynicy, którym los Ojczyzny i rodaków „koło dupy lata”.

Polityka PO (ciepłej wody w kranie) już pozytywnie nie skutkuje. Ta „młoda młodzież” (jeszcze) niekoniecznie podziela cynizm „staruchów” ponad 40 letnich. Chce się angażować w coś, w co może uwierzyć, nawet jeżeli to coś jest dla „staruchów” skrajne, niedorzeczne, zbyt radykalne. Partia, która nie „zagospodaruje” tej młodej energii i ambicji – stopniowo polegnie. Do głosu dojdą ci, którzy zawładną wyobraźnią młodych, wskażą wartości, pokażą inne cele, niż tylko wytrwanie na swoich  stanowiskach.
„Staruchy” albo wykażą zdolność do innowacji, zmian i adaptacji, albo odejdą w siną dal.

Patrząc z kolei na Prezesa, dziwię się, jak jeden sfrustrowany, bardzo ambitny mały samotnik może zgromadzić pod swoje skrzydła taką masę ludzi. I wyzwolić tak wielką negatywną energię w tak wielu.

Z drugiej strony, moje zdziwienie jest tu jednak chyba nieprzemyślane, bo nawet rudymentarna wiedza historyczna pozwala sypać jak z rękawa podobnymi przykładami successful loners z przeszłości.

Cynizm, hipokryzja i bezwzględne dążenie do władzy nie powinno dziwić, bo to w końcu niezbędne cechy licznych polityków, którzy już coś osiągnęli, a jeszcze bardziej tych, którzy patrzą na umykające im kolejne okazje, wraz ze świadomością przemijającego nieubłaganie czasu.







czwartek, 20 listopada 2014

Ch.., dupa i kamieni kupa


Jutro, czyli po 5 dniach, jeżeli będziemy mieli szczęście, poznamy wyniki wyborów samorządowych. We Francji takie wyniki podawane są o północy tego samego dnia. Nasza „przewaga” nad Francuzami (5 dni) została skrzętnie wykorzystana przez media i polityków na niekończące się dyskusje, debaty i wnioski o unieważnienie wyborów i ich powtórzenie.
 
Najwięcej spokoju i opanowania wykazali dostojni sędziowie PKW, z których kilku ledwo powstrzymywało się od zapadnięcia w głęboki sen na konferencji prasowej. Trzeba jednak przyznać uczciwie, że żaden nie chrapał na wizji.

Przyznali się, że nie odpowiadają w żadnej mierze za błędy systemu informatycznego, głównego winowajcy obecnego skandalu. Aż dziw bierze, że takie osoby bez wyobraźni, odpowiedzialne są za sprawne i uczciwe przeprowadzenie tak ważnego w skali kraju procesu.
Powierzając tak doniosłe zadanie grupie „leśnych dziadków”, Sejm, zgromadzenie wybrańców społeczeństwa, udowodnił, że potępianie b. ministra Sienkiewicza za jego ocenę państwa polskiego (ch.., dupa i kamieni kupa) nie do końca jest uzasadnione.

Czy nikomu wcześniej nie przyszło do głowy, że aby uniknąć rozmycia odpowiedzialności za ten skandal, należało już dawno ustanowić jedną osobę, np. uzgodnionego i wybranego przez partie polityczne Komisarza Wyborów, człowieka o niekwestionowanej etyce, uczciwości, ale i pełnej sprawności menadżerskiej oraz podstawowej wiedzy informatycznej, aby zorganizował i nadzorował przez swoich ludzi cały proces wyborczy ?
I aby to się stało na rok przed Wyborami, a nie, po polsku, na 3 miesiące, bo „jakoś to będzie”.

Podobnie beznadziejna sytuacja panuje na kolei. PKP dawno rozdrobniono na multum spółek, ale tory pozostawiono w jej własności, co jest tak nielogiczne, że nie ma sensu rozszerzać tego zagadnienia. Spółka, która wykorzystuje tradycyjne składy i operująca niskimi cenami, będzie zepchnięta rozkładowo na linii Warszawa-Kraków na skrajnie niekorzystne godziny (5 rano i koło północy) aby nie mogła konkurować z Pendolino, które będzie pokonywało ten dystans o zaledwie 15-20 minut szybciej za ok. 100 złotych wyższą cenę.
UOKiK milczy...
Bardzo drogie zestawy Pendolino czekają od dawna na bocznicach, bo tory wciąż nie gotowe, nawet na mocno zredukowaną w stosunku do jego możliwości szybkość przejazdu.

Przypomina mi to czas głębokiej komuny, gdy Biuro Polityczne PZPR, „wychodząc naprzeciw potrzebom ludności miast i wsi” zadecydowało o zakupie „za ciężkie dewizy”, w Holandii, linii produkcyjnych do wyrobu parówek bez tzw. osłonek, czyli pobieramy towar z opakowania bezpośrednio do dzioba, bez „odskurzania” (!) Sensacja, rewelacja, mnóstwo artykułów na ten temat w prasie i wywiadów w telewizji. W tym zastrzeżeń niektórych sceptycznych ekspertów: „czy to aby higieniczne i bezpieczne, żeby tak bez obierania i zagotowania w wodzie ?”.

Kiedy już przeszła długa fala dyskusji, jak zwykle, wszystko ucichło i tylko po roku okazało się, że słynne i drogie parówkowe linie produkcyjne rdzewieją pod gołym niebem - zapomniano zbudować dla nich hal pod dachem, w oczekiwaniu na ostateczną decyzję o wytypowaniu zakładu, który miałby ten awangardowy produkt wreszcie wyrabiać. Wszczęto dochodzenie, jednak nie w celu uruchomienia produkcji, ale znalezienia winnych zniszczenia sprzętu.

Myślę, że to było takie Pendolino na miarę tamtych czasów.




piątek, 14 listopada 2014

11 listopada, Narodowe Święto Niepodległości


Odetchnęliśmy. Tego „radosnego” dnia szczęśliwie nikt nie zginął, chociaż byli ranni. Stolica świętowała do godz. 20.
W pierwszej części dnia odbyła się manifestacja z udziałem Prezydenta RP. Tysiące ludzi, całe rodziny maszerowały z godnością i pogodnie, w końcu to ważna rocznica, za komuny objęta milczeniem i bezwzględnym zakazem demonstrowania, a w wolnej Ojczyźnie podniesiona do rangi święta państwowego.

Następnie, inną trasą przechodził pochód, głównie młodzieży ze Stronnictwa Narodowego, który wyglądał jak wielka „ustawka” kiboli. Poza przemówieniami młodych przywódców Stronnictwa, wytykających władzom najgorsze błędy w polityce gospodarczej i zagranicznej, przez cały czas mieliśmy do czynienia z corocznym zjawiskiem, które w języku piłkarskim nazywa się „stałym fragmentem gry” - w tym przypadku to bitwy z policją, demolka stołecznej infrastruktury przy świetle wystrzeliwanych rac; niszczenie przystanków komunikacji miejskiej, wyrywanie kostki brukowej, znaków drogowych itp.

Wszystko pod hasłami walki przeciwko zdradzie narodowej i za przywróceniem niepodległości kraju.

Podobne obrazki widziałem za komuny podczas np. protestów przeciwko zamknięciu tygodnika Po Prostu (dostałem wtedy kilka razy pałką w plecy w bramie, przy zagazowanym przez ORMO pl. Narutowicza), podwyżkom cen mięsa i innych produktów żywnościowych itd. Też tłum wtedy wykrzykiwał hasła o potrzebie wolności i tak jak podczas tegorocznego święta na interweniującą Milicję krzyczano: Gestapo !!!

Déjà vu.

Gestapo ? Przecież teraz Polska jest wolna, demonstracja Stronnictwa Narodowego miała oficjalną zgodę Ratusza, mięso i wyroby mięsne nie zdrożały. Wojsk rosyjskich już dawno w Polsce nie ma. O co więc chodzi ?

Nawiązując do mojego poprzedniego wpisu na tym blogu, jest to kolejny dowód na to, że Polacy żarliwie się nienawidzą i nic i nikt tego nie zmieni. Po śmierci Jana Pawła, w histerycznym uniesieniu zbiorową żałobą, dokonano uzgodnień w sprawie rozejmu między klubami piłkarskimi Krakowa w imię pamięci o Zmarłym. Trwał zaledwie kilka dni i podczas następnego meczu doszło do wielkich bijatyk kibiców, wandalizmu na stadionie i ulicach, oraz pogardliwym nazywaniu drugiej drużyny Żydami.

Na marginesie: nie np. Niemcami, Szkopami, Kacapami, komuchami, ale właśnie Żydami. Co za wciąż aktualna alergia młodych kretynów na Żydów, których pewnie nigdy osobiście nie spotkali... ?

Nienawiść Polaka do Polaka podsycana jest nieustannie przez takich szkodników jak Kaczyński (protestujący przeciwko rzekomej zdradzie narodowej), Rydzyk, czy Winnicki. I ich otoczenia.
W dzisiejszym wielotysięcznym marszu prezydenckim „Razem dla Niepodległej” nie wziął udziału nikt z PiSu, który całkowicie ignoruje Prezydenta, mającego 79% zaufania społecznego (Prezes Kaczyński 32%, tyle ile jego brat Lech w lutym 2010 r.).

RT Russian Television w raporcie z manifestacji w Warszawie szydzi z Polaków, eksponując aspekt ich powszechnego i wielkiego niezadowolenia z dzisiejszej klasy politycznej, która rzekomo chodzi na brukselskiej smyczy i jest patologicznie rusofobiczna.

I tak oto z obchodów 96 rocznicy Niepodległości, zrobiła się kolejna rocznica bezrozumnego demolowania stolicy przez młodzież, udekorowaną flagami narodowymi i nazywającą siebie patriotami.

Kto widział obchody podobnych rocznic: 14 lipca w Paryżu lub 4 lipca w Nowym Jorku, widzi jaki dystans dzieli nas od tych krajów. Czy to się może zmienić ?

Jeżeli, na nieszczęście, stracilibyśmy kiedyś niepodległość na skutek osłabiania państwa w wyniku polskiej wzajemnej histerycznej nienawiści, można by zacytować poetę: „Miałeś chamie złoty róg...”



niedziela, 9 listopada 2014

Poseł Wipler a Polska

Polska. Piękny kraj sympatycznych ludzi. Honorowych i tolerancyjnych. Prawych i prawdziwie religijnych. Solidarnych jako naród. Polscy politycy w Sejmie (z obowiązkowym krzyżem na ścianie Sali Posiedzeń) to przykład dla świata: wyważeni w ocenach ludzi i wydarzeń.
Aż się chce tu mieszkać, pracować, nawiązywać przyjaźnie i oglądać dzienniki telewizyjne.
A w nich szczególnie, dla kontrastu, wiadomości ze świata zachodniego, pełnego bezideowych dorobkiewiczów, którzy, od czasu do czasu, krytykują nawet świętego JPII za jego rzekome zacofanie. Oraz wywiadów z rodzimymi pseudo naukowcami i politykami, którzy podważają wiodącą rolę Kościoła w skutecznym promowaniu idei miłości bliźniego i kształtowaniu szlachetnych postaw obywateli ziemi. Tej ziemi.

„Po pierwsze primo” - jak mówią prości ludzie, prawda jest jednakowoż taka, że Polacy żarliwie nienawidzą się nawzajem. Największy stopień zbliżenia polskich dusz następuje wyłącznie w okresach niewoli, katastrofalnych klęsk żywiołowych oraz realnego zagrożenia utraty tożsamości narodowej. Tylko wtedy przeciętny Polak zaczyna dostrzegać w sąsiedzie, „bliźniego swego”.

Na co dzień w wolnej Polsce obowiązuje swoisty stan wojenny. Tylko dwa przykłady:
PO: „dorżniemy watahy”
PiS: „osiągniemy jedność, gdy pozbędziemy się wrogów; Judaszów, Żydów, liberałów czy kogo tam jeszcze “
Ostro.
Dylemat niezdecydowanego obywatela: Kto więc ma tu rację i kogo trzeba się pozbyć ?

Dla ułatwienia podjęcia właściwej obywatelskiej decyzji i dla osobistej refleksji: Dnia 21.07.1209 r. w zdobytym przez krzyżowców mieście Beziers, dowodzący wojskami krucjaty legat papieski Arnaud Amaury (opat z Citeaux), gdy mu się skarżono, że trudno jest odróżnić wiernych od heretyków zawołał: „Zabijcie wszystkich! Bóg rozpozna swoich.”

 
Powszechna jest też widoczna gołym okiem cecha, odróżniająca nas od kilku innych nacji europejskich: histeryczna reakcja na zaistniałe wydarzenia i wiążąca się z nią skłonność do przesady.

A więc w hierarchii wad narodowych na literę H, przyznałbym histerii miejsce ex aequo z hipokryzją.

Patrząc na naszą scenę polityczną i medialną, widać, że siła reakcji ma się zwykle nijak do wagi powodu.
Przykład najnowszy, a typowy. Poseł Wipler z dziwnej partii Korwina-Mikkego uchlał się był jak świnia i zainterweniował osobiście przeciw Policji, która w trakcie interwencji w innej sprawie potraktowała jakiegoś faceta gazem. Interweniował nasz poseł na tyle agresywnie, że policjanci dogonili go gdy próbował im uciec, następnie spałowali go i skuli. Teraz jest to codzienny temat dla kanałów TV, poseł Wipler udziela wywiadów na prawo i lewo, angażowane są autorytety czołowych prokuratorów, antyterrorystów, prawników itd.
Poseł Wipler ma bezpłatną publicity, jakiej nigdy przedtem nie miał – wszystko za spałowanie i dwa ciosy od policjanta w tzw. ryj. Ta publicity nie będzie jednak posłowi dobrze służyła w jego kampanii wyborczej na urząd Prezydenta Warszawy. Elektorat zapamięta, że wbrew głoszonym przez niego tzw. wartościom, uchlał się i rozrabiał. Natomiast obecne zaangażowanie posła, polityków, ekspertów i mediów w tym temacie, przekracza dalece wagę całej sprawy - zwykłego incydentu ulicznego z udziałem pijanego posła na Sejm Najjaśniejszej.

O wiele większy brak proporcji na linii: powód/ reakcja istnieje w sprawie ew. ratyfikowania przez Polskę Konwencji Rady Europy o Zapobieganiu i Przeciwdziałaniu Przemocy wobec Kobiet i Przemocy Domowej. W uproszczeniu, narodowa katoprawica, podejrzewając, jak to dla niej typowe, podstępne ruchy mające na celu wprowadzenie „od kuchni” do naszego katolickiego kraju, tzw. ideologii gender, podnosi od miesięcy histeryczny rwetes, aby tę Konwencję odrzucić. I, praktycznie biorąc, pozostawić w spokoju społeczeństwo polskie aby dalej żyło zgodnie z tradycyjnym polskim, starym, a uświęconym wieloletnią praktyką przysłowiem: „Jak kto baby nie bije, to jej wątroba gnije”.
Ilość czasu antenowego w TV i papieru w gazetach, teorii pogłębionych i aktów strzelistych dostojników Kościoła, filozofów i prawników, na ten temat, argumentów i kontrargumentów dramatycznych, nienawistnych spojrzeń dyskutantów, przekroczyły już dawno wszelki rozsądek i poczucie proporcji. Najbardziej histeryczne są jednak reakcje polskiego fundamentalistycznego Kościoła.
Zwalczanie tzw. ideologii gender jest okazją do kolejnych zaistnień w mediach kapłanów i hierarchów i przypominania Polakom o tym, że najważniejsza jest wiara, iż bez „przewodniej roli Kościoła” zdegenerowany i zdezorientowany naród stopniowo wyginie. A zdegenerowany będzie, jeżeli Konwencja zostanie przez Polskę ratyfikowana.

„Wiara jednak wyklucza wiedzę a wiedza wyklucza wiarę, zatem albo wiemy albo wierzymy. Jak uwierzysz w to że baba zaszła w ciążę bez seksu, a po urodzeniu zachowała dziewictwo,- to uwierzysz we wszystko, nawet w to że Żydzi są "narodem wybranym" (cyt. Woody Allen)

Gender, wróg publiczny Nr 1 według Kościoła, nie jest ideologią, a teorią naukową. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, podkreśliła, że termin "ideologia gender" jest "terminem wymyślonym przez Kościół" i stanowi wroga, "który po prostu nie istnieje".

I tak oto histeryczny patriotyzm i pełne nienawiści słowa blokują jakąkolwiek spokojną i rzeczową dyskusję. W Polsce takiej dyskusji nie uświadczysz, bo wszystko tu jest zero-jedynkowe (jak w lotnictwie wojskowym - IFF (Identification Friend or Foe). I podniesione histerycznie do rangi walki o przetrwanie Narodu, atakowanego podstępnie przez wrogie siły.
Myślę, że to może być mentalna spuścizna po komunie, za czasów której stale tropiono spiski tajemniczych „określonych ośrodków” i wszędzie doszukiwano się „drugiego dna”.

Kolejna cecha narodowa w nadwiślańskim kraju, to nietolerancja.
Chociaż w opiniach o sobie, Polacy są, jak najbardziej, tolerancyjni (to miłe określenie ludzi o otwartych umysłach), to jednak w praktyce tzw. przeciętny obywatel ocenia bliźniego albo jako prawdziwego Polaka katolika patriotę albo Żyda, pedała lub postkomucha.

Dlatego młody Polak patriota jest za spaleniem tęczy na pl. Zbawiciela, wyszydzaniu Żyda prawdziwego (Żydzi, cała Polska was się wstydzi – podobne hasło z lat 30-tych w Niemczech: Ein Jud und eine Laus ist wie die Pest im Haus) lub rzekomego (w myśl zasady Goeringa: Kto jest Żydem, decyduję ja), za nazywaniem konkurencyjnego klubu piłkarskiego Żydami (Jude raus), za spałowaniem „pedała”, potępieniem „lesby” oraz tych, którzy krytykują wynaturzenia i przestępstwa kleru.
Kościół życzliwie nie protestuje...

Żeby zachować czystość tego nadwiślańskiego narodu już na etapie przedszkolnym, atakowane są histerycznie rysunkowe książeczki, w których dopatrzono się jakoby dwuznacznych relacji między zwierzątkami.
Posłuch medialny znajdują osoby, które tropią rzekome spiski na dusze niewinnych owieczek. Osoby, którym najwidoczniej wszystko kojarzy się, za przeproszeniem, z dupą.

Posłanka PiS protestowała niedawno u dyrektora poznańskiego ZOO, aby wycofał natychmiast z widoku parę osiołków, gdyż odważyły się codziennie kopulować na wybiegu. Widocznie chodziło posłance o to, aby młodzież szkolna nie inspirowała się takimi zwierzęcymi zachowaniami przy spędzaniu wolnego czasu po lekcjach.

Może wystarczyło raczej w ramach edukacyjnych działań, uświadomić młodzieży szkolnej, że takie bezeceństwa są charakterystyczne dla... kompletnych osłów.

Bo dla dorosłych to raczej dobry przykład do naśladowania – rozrodczość w Polsce wciąż zbyt mała. Może to wynik złej polityki rządu – w Londynie podczas demonstracji antyrządowej niesiono transparent: I dont need sex – the government fucks me everyday.

czwartek, 23 października 2014

Sikorski - gate


Okoliczności przyrody”:
Tu Putin – imperator in spe,
Tu Ukraina - w powolnym rozpadzie,
Tu nieco infantylna, ale sympatyczna nasza Pani Premier,
a tu b. Kandydat na Ministra Spraw Zagranicznych EU, Marszałek Radek S., druga osoba w Polsce po Panu Prezydencie – bez żadnego powodu i nacisku, a jedynie z głupoty, próżności i obsesji zaistnienia w światowych mediach (krótko po angielsku: ego trip) - przekazuje światu rewelacyjną prawdę o wypowiedzi Putina z 2008 roku, której głównym adresatem był Tusk.

Pamiętajmy: Sikorski, razem z Carlem Bildtem, b. ministrem spraw zagranicznych Szwecji – to jedyni prominentni ludzie, którzy stale edukują naiwnych przywódców EU i Obamę w przedmiocie: „Cele strategiczne Rosji pod przywództwem Putina”.

Wkrótce po opublikowaniu prasowej wypowiedzi Marszałka, w ramach nieudolnej w tym przypadku damage control Sikorski przyznaje, że zapomniał był o tym, że ma kłopoty z pamięcią, a obecnie pamięta jedynie, że nie pamięta kiedy ta rzekoma wypowiedź miała miejsce, jeżeli w ogóle miała miejsce. Żenada.

I tak oto w kilka dni wali się na zbity pysk kariera polityczna szanowanego na świecie, obdarzonego dużym zaufaniem w Polsce, młodego, wykształconego, zdolnego i ambitnego człowieka z dużym pozytywnym dorobkiem, który to człowiek „palnął” coś, co na pewno nie powinno być dzisiaj przeznaczone dla mediów. Jako, że pan RS jest wytrawnym politykiem i dyplomatą, taka wypowiedź musi być sklasyfikowana jako mega głupota politycznego narcyza.

Kilkoma zdaniami postawił przyszłego Prezydenta Rady Europejskiej w kłopocie: potwierdzić czy zaprzeczyć, nie wiedząc, czy istnieje nagranie słów Putina. A Putin trzyma nas teraz za przysłowiowe jaja, gdyż potwierdzając swoją wypowiedź postawi Tuska w kłopotliwej sytuacji: nie ostrzegł świata przed planowaną już w 2008 roku próbą rozbioru Ukrainy. A Putin Tuska na pewno nie kocha i podkopywanie jego autorytetu w EU, zanim jeszcze obejmie urząd byłoby mu na rękę.

Poza tym RS narobił tym samym kłopotów własnej partii akurat przed wyborami samorządowymi.
Opozycja, która krytykowała go jako buca i megalomana dostała na tacy amunicję do zmasowanego histerycznego ataku na rząd, który to atak właśnie ma miejsce.

RS spowodował też niepotrzebnie karcącą go i upokarzającą połajankę Pani Premier.
Wykazał wielką niezręczność i arogancję wobec mediów – Marszałek zachował się w Sejmie jak pyszałkowaty gówniarz. Myślę, że jedyne honorowe wyjście dla niego to szybkie podanie się do dymisji.

Która to dymisja przyjęta być nie powinna, ponieważ RS to polityk wybitny, z jajami, a niezręczności zdarzają się w świecie politycznym często.
Nie tak znowu dawno, bo w lutym tego roku Victoria Nuland, przedstawicielka sekretarza stanu USA w telefonicznej rozmowie z ambasadorem USA na Ukrainie Geoffreyem Pyattem użyła „skrótu myślowego”, mówiąc „Fuck the EU” w kontekście niezdecydowanej pozycji Unii co do kryzysu ukraińskiego.

Myślę, że nie mamy aż tylu wybitnych polityków ze światową renomą, żeby niszczyć jednego z tych nielicznych.


środa, 1 października 2014

Cała nasza nadzieja w NATO ?


W takim razie mamy dowód na to, że nadzieja jest matką głupich.
Przez wiele miesięcy nasi politycy czerpali swoją pewność siebie z przekonania, że gdyby Putin się poważył zaatakować państwa bałtyckie z Polską na czele, NATO zareaguje błyskawicznie i z całą siłą. Obama dodatkowo umocnił nas w tej wierze w czerwcu b.r. w swoim pamiętnym przemówieniu na placu Zamkowym w Warszawie.

Siła NATO w Europie to przede wszystkim Niemcy (nasz tradycyjny przyjaciel...) - Bundeswehra i Luftwaffe. Od Niemców kupujemy słynne Leopardy 2 i nie tylko.

Czyli nasza braterska współpraca z silnym sojusznikiem trwa. Silnym ? Ostatnia inspekcja sił zbrojnych sojusznika wykazała, że sojusznik, w ramach oszczędności (pieniądz zaoszczędzony, to pieniądz zarobiony), przykutwił był na modernizacji, a nawet na remontach posiadanego sprzętu i uzbrojenia. W rezultacie, w zależności od rodzaju broni, sprawnych jest od 30 do 55 %: samolotów transportowych (te jeszcze latające remontuje się wymontowując części z tych już zezłomowanych), czy myśliwcach wielozadaniowych, czy czołgach.

Samoloty transportowe Transall mają na karku ok. 50 lat. Powinny się wkrótce rozpocząć opóźnione znacznie dostawy nowych, Airbusów A400M, ale póki co żadnego jeszcze wojsko nie odebrało, spierają się decydenci nadal o rodzaj i koszt wyposażenia.

W Bundestagu pani minister obrony – Ursula von der Leyen - odbiera cięgi: opozycja wnioskuje o to, aby miła szczupła 55 letnia blondynka zamiast poświęcać swój czas na liczne PR-owskie sesje zdjęciowe, zajęła się bardziej sprawami obronności kraju i jego NATOwskim obowiązkom.

Rezolutna i pewna siebie pani minister w ramach niezbędnego damage control zapowiedziała że obecny stan Bundeswehry jest „przełomową fazą otwierającą nowe możliwości”, a ciągłe naprawy psującego się sprzętu to jedynie „wąskie gardła”. Jak mówią prości ludzie: nie idzie zrozumieć o co jej biega w tej wypowiedzi.

Pani Ursula, z wykształcenia lekarz, matka siedmiorga dzieci, zreformowała swojego czasu świadczenia rodzicielskie, co dało jej tytuł Matki Narodu. Od 2005 do 2009 była ministrem emerytów, kobiet i młodzieży. Przyjaciółka pani Kanclerz, która podobno chętnie by ją widziała jako przyszłego Prezydenta Niemiec.

Pasuje idealnie do roli osoby umacniającej wyjątkowo pacyfistyczny obraz tego bardzo zamożnego kraju. Tak jak krańcowo agresywny był charakter Niemiec w latach 30-tych ubiegłego wieku, tak obecnie Niemcy są krańcowo uczuleni na branie udziału w jakichkolwiek akcjach zbrojnych na świecie. Najchętniej przebraliby swoich wojskowych w cywilne ubrania, żeby nikogo nie kłuć w oczy mundurami.

Rozumiem, że totalna klęska Niemiec w obu wojnach światowych umocniła w elitach politycznych uczulenie na wszelkie działania zbrojne z udziałem Bundeswehry.

Oglądając kanały telewizji ogólnoniemieckiej (np. ZDF Info, Phoenix i szereg innych) trudno znaleźć taki dzień, w którym nie wyświetlano by po kilka razy w ciągu doby filmów dokumentalnych obrazujących klęski Wehrmachtu, Luftwaffe, czy Kriegsmarine. Upokorzenia Niemców z rąk rzekomych „podludzi” ze Wschodu. Zniszczenia substancji materialnej tego kraju.

Wszystko to przedstawione bardzo dokładnie i szczegółowo – po niemiecku. Ciekawe te filmy.

Widać w nich również niezaprzeczalnie wielkie talenty organizacyjne i zdolności techniczne Niemców – wyprzedzali w tym wtedy wszystkie liczące się cywilizacyjnie państwa świata.

W związku z tym postanowili od 1945 roku przestawić swoje cele strategiczne na szybki rozwój ekonomiczny, kropka. Obronę kraju przed Sowietami pozostawili w głównej mierze Amerykanom, a po 90-tym roku wybrali oszczędzanie na zbrojeniach i modernizacji armii, bo nastała era przyjaźni i współpracy międzynarodowej, więc po co świetnie wyposażona armia ?

Czyste wyrachowanie, bo z kolei w dziedzinie eksportu nowoczesnej broni na świat, często do rejonów ogarniętych przez lokalne wojny, sprzedaży broni obu stronom konfliktów na raz, lub do państw rządzonych przez autokratyczne reżimy – Niemcy (dla ścisłości – nie tylko oni) nie mają żadnych skrupułów. Jeżeli nie wolno eksportować bezpośrednio, to przez szereg pośredników. Jeżeli nie całościowo, to w częściach. Sprzedaż tzw. wrażliwych technologii ? Nie ma problemu. Moralne to, etyczne ? Nieważne, ważne żeby zatuszować takie sprawy, gdy niespodziewanie zostaną wykryte i upublicznione.

Ciekawe jak szybko zareaguje rząd niemiecki na obecnie ogłoszone wyniki inspekcji Bundeswehry. Jedno jest pewne – odbudowanie siły i sprawności militarnej sojuszniczych Niemiec musi potrwać latami, a jeszcze się nie zaczęło.

Z kolei NATO jako całość, nie będzie najprawdopodobniej w stanie wywiązać się z gwarancji bezpieczeństwa udzielonych Polsce i państwom bałtyckim na niedawnym szczycie Sojuszu w Walii - napisał niemiecki tygodnik "Der Spiegel", powołując się na koła wojskowe.

Wysocy rangą wojskowi amerykańscy wyrażają wątpliwości co do możliwości wdrożenia przyjętego na szczycie NATO Planu Działań na rzecz Gotowości (Readiness Action Plan), wskazując na organizacyjne i finansowe trudności - czytamy w najnowszym wydaniu "Spiegla".

To wszystko są bardzo dobre wiadomości dla Kremla. Lepszej sytuacji polityczno-militarnej Putin nie mógłby sobie wymarzyć.

A co nam, Polakom, pozostaje ?

Ogólnie biorąc, aby nie popaść w defetyzm, spójrzmy na sytuację w Europie optymistycznie, ufnie i z nadzieją, tak jak zamożny obywatel Niemiec, Belgii, czy Francji – w końcu Putin to „ludzki” człowiek, wciąż jeszcze uprzejmie przesyła nam gaz i na pewno jako człowiek wrażliwy i pokój miłujący, pozytywnie zareaguje na nasze EUropejskie wysiłki negocjacyjne...

A poważna prawda jest taka, że w międzyczasie Putin przeprowadził jedne z największych manewrów wojskowych, Wostok 2014, co wielu analityków traktuje jako przygotowania do wojny.

Może tak, może nie, ale patrząc od strony Kremla, timing na prewencyjną operację w naszym regionie byłby obecnie chyba optymalny. Jeżeli „Dablju” Bush dokonał prewencyjnie agresji na bardzo odległy i niezagrażający nikomu Irak na podstawie sfabrykowanych danych CIA i pomijając kompletnie ONZ, to dlaczego Putin nie miałby wykorzystać historycznej szansy na realizację swego planu podboju kilku sąsiadujących państw ?

Dlaczego nie miałby stworzyć rozszerzonej własnej strefy buforowej przed potencjalnym naporem ze strony NATO ?







czwartek, 11 września 2014

Ukraińskiego serialu ciąg dalszy


Jest jeden autor scenariusza tego pasjonującego serialu: Władimir P.
Świetnie pisze i ma największą w historii świata widownię. Suspens totalny. Może kojarzyć się z Hitchcockiem. Zakręty fabuły nieprzewidywalne, wydarzenia trzymają widownię, za przeproszeniem, za mordę. I zupełnie nie wiadomo na ile odcinków planują scenarzysta i producenci ten serial.
Ważne: scenariusze kolejnych odcinków tworzone są w oparciu o reakcje widzów na aktualny odcinek. Hollywood par excellence.

Groza wydarzeń odciska się na wielu widzach.
Mowa ciała Jolanty Pieńkowskiej przeprowadzającej wywiad z Prezydentem Komorowskim wyrażała trwogę. Dała jej werbalny wyraz pod koniec wywiadu pytając: Panie Prezydencie, proszę powiedzieć, wejdą ??
Prezydent uspokajał, ale widać było, że Pieńkowskiej jednak nie uspokoił.

Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Władimir P. pisze scenariusz na bieżąco, chociaż całościowy szkic serialu ma cały czas w głowie. Zaś producenci, grupa mega-oligarchów, liczą straty dotychczasowe i spodziewane.
Działania Rosji są wypadkową dążeń bardzo ambitnego człowieka niskiego wzrostu, który od swej pierwszej kadencji, chce otoczeniu i światu udowodnić, że jest wielkim i mądrym carem 21 wieku – oraz zimnych kalkulacji biznesowych grupy wspierającej. I nie zapominajmy też o ambicjach sektora militarnego, który od lat 90-tych stał – niedoinwestowany - nieco w cieniu.

Trzeba tez zrozumieć wielość przyczyn, z powodu których Unia jest obecnie postrzegana jako rozlazła i bezjajowa.
Oczywiście, że łatwiej jest podejmować decyzje jednoosobowo, niż mozolnie budować consensus w 28 osobowej grupie przedstawicieli państw o różnej kulturze i historii, powiązaniach gospodarczych, zależnościach politycznych, ambicjach itd. itp.
I bardzo różnych fizycznych dystansach do zarzewia konfliktu.

Dlatego dobrze jest, że Niemcy, Francja i Anglia są dominującymi decydentami. Gdyby demokratycznie każdy członek Unii miał decydować o sankcjach, lepiej nie myśleć jaka byłaby wypadkowa poszczególnych narodowych postaw. To, że powszechnie uważa się u nas, że dotychczasowe sankcje to aspiryna na gruźlicę, można zrozumieć. Ale proces uświadamiania Zachodu, co do następstw okazywania słabości wobec bezwzględnego gangstera jest powolny, lecz  powinien być usprawniany przez osobiste zaangażowanie nowego Przewodniczącego Rady Europejskiej.

Natomiast wczorajsze wystąpienie Prezydenta Komorowskiego w Bundestagu zostało doskonale zrecenzowane przez całą niemiecką prasę. Brawo dla Prezydenta i brawo dla niemieckiej prasy.

„Swoim przemówieniem w Berlinie prezydent Komorowski próbował wstrząsnąć Zachodem. Podczas gdy ten coraz bardziej traci wiarę w demokratyczne wartości, wschodni sąsiad Niemiec prezentuje w tej kwestii niespożytą energię” – pisze „Die Welt”.

Nie jest to może najważniejsze, ale również warte odnotowania: znienawidzona, swojego czasu, przez Polaków, dawna szefowa Wypędzonych, Erika Steinbach, w swoim wystąpieniu w Bundestagu wyraziła podziw dla „wspaniałego przemówienia Prezydenta Bronisława Komorowskiego, słusznie ostrzegającego wolny świat przed zagrożeniami ze strony Rosji”.
Erika Steinbach – niektórzy ludzie dojrzewają...

Najbardziej pacyfistyczne wystąpienie miał dzisiaj przedstawiciel Die Linke, który jako główny błąd polityki rządu Angeli Merkel uważa „prowokacyjną postawę Niemiec wobec Putina”, co według tej partii jest dowodem na udawanie przez Niemcy wielkiego mocarstwa.

Pamiętajmy co powiedział Winston Churchill po podpisaniu Traktatu Monachijskiego przez Chamberlaina: "The gov­ern­ment had to choose between war and shame. They chose shame. They will get war too." ("Rząd musiał wybrać między wojną i hańbą. Wybrał hańbę. Wojnę też będzie miał").
Uważam również, że pomysł obłaskawiania gangstera politycznego w nadziei, że dalej się nie posunie, to typowe excercise in futility.

Przestrzegam jednak, póki co, przed niepotrzebną atomową trwogą.

Myślę, że wciąż działa temperująco na wyobraźnię obydwu mocarstwowych liderów świadomość zjawiska zwanego Gleichgewicht des Schreckens albo MAD (Mutually Assured Destruction).
Świadomość ta towarzyszyła nieprzerwanie przywódcom atomowych mocarstw od czasu pamiętnego kryzysu kubańskiego w 1962 roku.






wtorek, 2 września 2014

Habemus Papam !


Mamy Polaka Przewodniczącego Rady Europejskiej. To ważne historyczne wydarzenie, szczególnie w obecnym, najeżonym konfliktami świecie. Na pewno dla nas okazja do radości i dumy. To przecież drugi Polak, którego wybrało tak szerokie międzynarodowe gremium. Jego akurat jednogłośnie.

Reakcje całej opozycji są ostrożnie pozytywne – nie wypada dzisiaj otwarcie atakować Tuska, chociaż dla Kaczyńskiego to kolejny zawód, bo brak okazji do szydzenia z klęski „najgorszego” Premiera, gdyby ten ostatecznie nie został wybrany.

Rosja też nie ma okazji do tryumfalizmu, bo Polak ten nie jest postrzegany jako stronnik Putina. Musi więc Putin konsekwentnie podążać dalej trasą, którą sam sobie wytyczył – dalsza systematyczna destabilizacja Ukrainy, wyrąbanie niezbędnego komunikacyjno-zaopatrzeniowego korytarza Rosja-Krym przy stałej obserwacji reakcji świata zachodniego, czyli Unii i Stanów.

Dopóki Unia i Stany nie implementują kolejnego etapu sankcji gospodarczych, Putin spieszy się z dalszym okaleczaniem Ukrainy, aby jak najszybciej oderwać jej wschodnią (przemysłową) część, która razem z Krymem stanowiłaby (częściowo osadzony historycznie) twór zwany „Noworosją”, twór który byłby mocnym wasalnym buforem przed resztą Ukrainy. Niezły plan, jak na mocarstwo jądrowe w trakcie mozolnego odzyskiwania utraconego po 90-tym roku imperium.

Zawoalowane groźby ewentualnego ataku na kraje bałtyckie, włączając w to Polskę, nie powinny być w tym momencie traktowane poważnie. Myślę, że są póki co używane przez ludzi Putina jako akompaniament do obecnych operacji wojskowych, aby podkreślić determinację Kremla w realizacji planów ukraińskich. I jako niezobowiązujący sondaż reakcji Zachodu.

Według pogłosek co do planów Kremla w średniej perspektywie czasowej (do końca b. roku) powinno nastąpić faktyczne połączenie Krymu z Rosją (duuużo szerszy korytarz, niż proponowany przez Hitlera Polsce w 1939r.). Inaczej przecież, dotychczasowe działania Kremla nie miałyby niezbędnego „wykończenia”.

Wraz z w/w „wykańczaniem” i tym samym uświadamianiem Zachodu co do strategicznych intencji Putina – i tu myślę, że Tusk ma do spełnienia historyczną rolę on site „szkoleniowca” w UE - będzie wzrastało napięcie międzynarodowe. Zachód musi sobie niestety zdać sprawę, że brak położenia tamy konsekwentnym działaniom pro-imperialnym Rosji, nie będzie skutkował jedynie, jak to ma miejsce obecnie, niezarobionymi pieniędzmi na handlu maszynami i technologiami, ale konsekwencje braku jedności Zachodu co do podjęcia jak najszybciej dużo ostrzejszych działań ekonomicznych, mogą zachęcić Rosję do jeszcze bardziej zuchwałych posunięć i żądań. Obecne żądania i działania są dowodem na to, że kierownictwo na Kremlu w ostatnich miesiącach nie tylko kontroluje sytuację, ale i jest już samo kontrolowane przez eskalowane przez siebie procesy.
Point of no return ?

Mam nadzieję, że nowy Przewodniczący Donald Tusk jak najszybciej opanuje w tym celu przynajmniej język angielski, który, szczerze mówiąc, powinien mieć po tylu latach intensywnych kontaktów międzynarodowych, opanowany i wyszlifowany na maksa. Może nie uczył się go pilnie nie będąc pewnym wyboru na obecne stanowisko,w czym przypominał by ś.p. Jana Himilsbacha, gdy zapytano go, czy nie nauczyłby się tego języka do roli w „Liście Schindlera”. Odpowiedział, że może i by się nauczył, ale jeżeli ostatecznie podejmie ten trud, a go mimo to nie wybiorą do roli, to zostanie z tym angielskim jak ch..


niedziela, 20 lipca 2014

298

Taka liczba ludzi zginęła w ostatnim zamachu separatystów (czytaj Rosji), tym razem na samolot pasażerski malezyjskich linii lotniczych. 298 osób, kompletnie nie związanych z działaniami zbrojnymi w tym rejonie, straciło życie.
Czy było to działanie celowe, chwilowo nie wiemy. Możliwe, że w ramach myślenia: „strzelamy do wszystkiego nie naszego, co lata”, podjęta została przez rosyjską załogę wyrzutni szybka decyzja o odpaleniu rakiety. Na długie myślenie czasu nie było, samolot w końcu leciał z szybkością przelotową ponad 800 km/godz, więc aby nie spadł na terytorium Rosji trzeba było odpalać nie zwlekając.

W tych dniach trwa w wykonaniu Rosji to co Amerykanie nazywają damage control. A więc Rosja usiłuje zwalić winę na Ukraińców, którzy, szczególnie w obecnym czasie, musieli by być wariatami-samobójcami, aby dokonywać zbrodni na cywilach, którzy normalnie codziennie podróżują samolotami po świecie.
Putin zaś od dawna działa bezkarnie, udowadniając, że tzw. „sankcje” ma głęboko w dupie, bo widzi na codzień, że oportunistyczny Zachód de facto potrzebuje Rosji bardziej niż Rosja Zachodu. Poprzedni kanclerz uzależnił Niemcy od Gazpromu, Hollande zezwala na przekazanie Rosji najnowocześniejszych okrętów wojennych, a kolejni premierzy Wielkiej Brytanii zrobili z Londynu finansowe Las Vegas dla Rosji. Krótkowzroczna głupota i chciwość Zachodu nie ma granic.

Nawiasem mówiąc, Putin też dalekowzroczny jest nie do końca. Systematycznie przekonuje cały wolny świat, że jest imperialnym gangsterem. Jeżeli Zachód wyciągnie z tego poważniejsze niż dzisiaj gospodarcze i polityczne konsekwencje, co nie jest nieprawdopodobne w dłuższej perspektywie czasowej, to Chiny połkną pozbawioną wsparcia Zachodu Rosję na przystawkę. Ale to już nie nasz kłopot.

Chwilowo pani Kanclerz Niemiec, z niemiecką staranną ostrożnością i poprawnością, ubolewa nad losem 298 ludzi i zaleca rozmowy z Putinem, jako jedyne działanie, które może rozwiązać konflikt Ukraina – Rosja. I tyle w tym temacie z Berlina.

Natomiast premier małej Holandii (193 ofiary) niezwykle ostro potępia osobiście Putina za tak bezwarunkowe moralne poparcie i wsparcie militarne, jakiego ten człowiek udziela separatystom.

W ogóle to tragiczne wydarzenie jest próbą ogniową i największym egzaminem z reakcji wolnego świata na jawną i wielką przemoc. W przeszłości świat oblał już z kretesem niejeden podobny egzamin, a Holandia, niestety, szczególnie.

Ku pamięci i refleksji: państwo holenderskie ponosi odpowiedzialność cywilną za bestialską śmierć 8000 muzułmańskich mężczyzn i chłopców – cywilów - podczas masakry w Srebrenicy w lipcu 1995 r.
Gdy głodzeni miesiącami Bośniaccy więźniowie, byli rozstrzeliwani przez Serbów, holenderscy wojskowi - Dutchbat (holenderski batalion działający wówczas z ramienia ONZ), którzy mieli Bośniaków ochraniać, upijali się alkoholem dostarczanym im przez wojska Karadzica – Bosnian Serb Army (!). Los Bośniaków był Holendrom kompletnie obojętny.
Czy więc teraz Holandia ma moralne prawo domagać się ujawnienia sprawców i odszkodowania dla rodzin holenderskich pasażerów lotu MH17 ?

Na pewno tak, ale widać tu wyraźnie stosowanie podwójnej moralności, w zależności od tego, czy ofiara jest obca, czy nasza.

czwartek, 26 czerwca 2014

Elity władzy A.D. 2014 - afera taśmowa

Spisek kilku kelnerów działających na zlecenie póki co niezidentyfikowanych sił, spowodował największy kryzys polityczny Rzeczpospolitej. Opozycja wyszła z nor i ziemianek, bo takiej okazji do zmasowanego ataku na rząd, przepuścić nie sposób.

Na ostatniej sesji Sejmu pokazali się na mównicy niewidziani dotychczas opozycyjni posłowie, którzy w jednominutowych wystąpieniach dali wyraz swemu bezbrzeżnemu oburzeniu i obrzydzeniu.
Marionetki Prezesa Jarosława K. nie pozostawiły na PO suchej nitki. Aż do szczegółowego wyliczenia wymyślnych potraw spożytych w VIP-owskich salach restauracyjnych. Niech biedny lud zobaczy jak dogadzają sobie rządzący w nierządnej III RP.

W sumie nie mam za złe PO-wcom, że żrą w dobrych knajpach – w końcu minister nie musi stołować się w McDrivie, i szamać Big Maca tylko po to, aby nie podpaść ludowi pracującemu.
Natomiast, jeżeli twierdzi, że to prywatne spotkanie, to niech, skąpy dziad, zapłaci prywatną kartą. Płacenie służbową w takim przypadku to krańcowe skąpstwo, głupota i arogancja w jednym. Rodzi się pytanie: ile kosztują takie knajpiane, a prywatne, spotkania polskich polityków w skali roku ?

Czy zapłacili stosowne podatki od prywatnych posiłków opłacanych służbowymi kartami ? Nie sądzę, a uważam, że to spore sumy, wyższe niż cena wszystkich zegarków debilnego narcyza, ex-ministra Sławomira N.

Gdyby takie sytuacje miały miejsce w protestanckiej Skandynawii, wyczulonej na m.in. niezapłacenie podatków od prywatnych posiłków, które delikwent wpisuje w koszty firmy, kontrola skarbowa uczyniłaby jego życie jednym pasmem stresów... O kosztach nie wspomniawszy.
Gdyby był to polityk, byłoby już po karierze.
Zresztą niedawny przykład z Niemiec (byłego już prezydenta Christiana Wulffa), pokazuje, że nikt w przyzwoitym państwie nie stoi ponad prawem, a szczególnie politycy.

Zrozumiałe, że nasi polscy katoliccy liderzy, szczególnie ci którzy już przez 7 lat są u władzy, nabyli z czasem takiej arogancji, że bezbrzeżna chciwość każe im obciążać nas podatników nawet za żarcie, które wbijają prywatnie w swoje brzuchy.

Z kolei wulgarny język ich „konwersacji” okołobiesiadnej nie oburza mnie zupełnie. Podczas takiego prywatnego spotkania mogą sobie panowie – gdyby za nie płacili z własnej kieszeni - kląć, głośno bekać i puszczać cuchnące bąki, kogo to obchodzi ? W końcu politycy to odzwierciedlenie naszego dumnego narodu, to tacy sami ludzie jak zwykli przechodnie, czy kierowcy samochodów jadący obok ciebie. Duży ich procent to chamy i prostaki.
Polskie elity polityczne to szczególny rodzaj elit.

Inny aspekt wyjątkowej głupoty i arogancji wykazanej przez naszych „wybrańców”, to poruszanie w knajpach spraw, które można oględnie nazwać delikatnymi, kontrowersyjnymi lub na granicy prawa. Myślę, że to dobrze, iż ten szlam konwersacyjny ujrzał światło dzienne, bo powinno to być przestrogą dla następnych „wybrańców narodu”. Na jakiś czas, bo każda ekipa po paru latach przy żłobie nabywa bezkarności i arogancji, czuje że wszystko jej wolno. To wynik nieuchronnej degeneracji każdej władzy w dłuższej perspektywie czasowej.
Dlatego zresztą demokracja przewiduje kadencje i wybory.

Fakt, że polski minister spraw wewnętrznych i zarazem koordynator d/s służb specjalnych nie ma świadomości, że może być poza biurem podsłuchiwany przez bardzo różne osoby, to kolejny przykład skrajnej głupoty i braku wyobraźni tego prawnuka noblisty. Na takim stanowisku brak wyobraźni to stałe zagrożenie bezpieczeństwa państwa.

Żadnej szkody natomiast nie narobił nam, według mnie, min. Sikorski. Chociaż racja stanu nakazuje Polsce przytulanie się do USA w ramach oficjalnej polityki rządu, to jednak dobrze, aby Obama rozumiał, że usłużni Ameryce Polacy czują się de facto „dymani” przez jego kraj od wielu lat.
Tego Radek nie mógł powiedzieć mu w oczy, natomiast obecny przypadkowy sposób przekazu jest jedyną (chociaż niezamierzoną) formą, która powinna dać do myślenia Prezydentowi O.

Potężny ładunek informacyjny zawarty w sączonych stopniowo przeciekach WikiLeaks nie zachwiał Stanami i ich aliansami z aliantami, więc to co powiedział Sikorski o robieniu laski niewdzięcznemu sojusznikowi, to delikatna słowna pieszczota. Spoko, katoliccy panikarze z PiS, amerykański „murzyn” nas nie opuści.
A gdyby nawet, to i tak nie zginiemy, bo mamy w odwodzie Maryję Królową Polski – w polskiej hierarchii stoi Ona dużo wyżej od Obamy.

Jednak, nie da się ukryć, że nasi rządowi biesiadnicy zatracili już dawno poczucie rzeczywistości, arogancja zastąpiła im umiar i rozsądek, gadają i bełkoczą bzdury, czują się bezkarni w swojej nonszalancji. Dlatego, ponieważ wisi nam nad głowami jak czarna chmura, piekielny zestaw potencjalnych liderów - (Kaczor+Korwin) – obecnych gadatliwych ministerialnych przywódców należy się pozbyć.
Niepozbycie się ich będzie dla nich sygnałem, że „hulaj dusza, piekła nie ma” i jak mówią Amerykanie: Anything goes.

Więc albo Tusk dokona szerokiej czystki i wykaże nieodzowne w przypadku lidera jaja, albo polegnie razem z koleżankami i kolegami platformersami.
Jego obecne gadanie o absolutnym priorytecie identyfikowania mocodawców i ich motywacji do zniszczenia rządu podsłuchami, a odłożeniu na później analizy i oceny merytorycznej nagranych na taśmach chamskich bełkotów, przypomina mi taki kawał:
Wraca mąż do domu i zastaje w nim zapłakaną żonę, która pakuje w pośpiechu walizki.
- Co robisz?! - pyta. - Odchodzę! Zdradziłeś mnie! - odpowiada żona
i rzuca w niego plikiem zdjęć, na których widać jak uprawia on seks z kochanką.
Mąż ze spokojem przegląda zdjęcia po czym zwraca się do żony:
- Kochanie, uspokój się! Wszystko się ułoży! Musimy tylko wyjaśnić,
kto te zdjęcia zrobił i dlaczego chce zniszczyć nasze małżeństwo...

czwartek, 29 maja 2014

Dlaczego akurat oni ??

To pytanie w kontekście ostatnich wyborów do Parlamentu UE zadaje sobie obecnie cała medialna Polska.
Odpowiedzi są różne, ale koncentrują się wokół fenomenu Janusza Korwina Mikke, jego nagłego powrotu do czynnej polityki, po dwóch tuzinach nieudanych startów we wszystkich możliwych krajowych elekcjach.
Dlaczego właśnie teraz i dlaczego głównie młodzież, w tym 1/4 kobiet, uważanych przez JKM za nieco ociężałe umysłowo maszynki do rodzenia dzieci ?

Dlaczego PO i PiS kontynuują walkę w ciągłym zwarciu, bez wyraźnej przewagi żadnej ze stron ?
Dlaczego inne partie dyszą ciężko i odpadają z wyścigu po unijne apanaże i prestiż ?
Dlaczego SLD przeżywa kryzys, chociaż znacznie przekroczył próg wyborczy ?
No i dlaczego mamy w kraju tak mikre zainteresowanie tymi wyborami ?

Po kolei. Najpierw o Feniksie odrodzonym z popiołów. Warto zauważyć, że jest to partia ultra wodzowska i kompletnie bez gwiazd, czy powszechnie znanych osób. Lider głosi poglądy tak skrajne, że od 90-tych lat aż po 2012, żaden normalny człowiek nie poświęcał mu większej uwagi. Traktowano go jak cielę z dwoma głowami, dziwadło polityczne, przy którym nieboszczyk Lepper był wyjątkowo zrównoważonym i przewidywalnym facetem.
Co spowodowało, że młodzi ludzie zagłosowali właśnie teraz na 72 letniego socjopatę ?
Myślę, że dlatego, iż obecna młodzież, która niedawno nabyła prawa wyborcze
nie rozumie po co w ogóle jest UE i my w niej, skoro mamy dwucyfrowe bezrobocie, a w niektórych innych krajach członkowskich jest dużo gorzej niż u nas.

Unia jednak, tak naprawdę, jest bardzo dobrym pomysłem, ale wymaga obecnie mocnych korekt, które mogą nastąpić tylko w rezultacie wstrząsu, który wkrótce nastąpi dzięki aktywności tzw. eurosceptycznej części posłów.
Unia raczej udolnie niż nieudolnie wiąże przecież ze sobą państwa, które historycznie były skonfliktowane, stanowiły tereny okupacji, wojen i rozlewu krwi. Unia dała nam spokój, stabilność i poczucie bezpieczeństwa, chociaż nie zapewniła wszystkim dobrobytu. Ale ten dobrobyt jaki mamy i ten spokój i bezpieczeństwo powoduje, że teraz, właśnie teraz, przeżywamy najlepszy okres w całej historii naszej ojczyzny ! Ci, którzy obecnie żyją w tym kraju i są niezadowoleni, powinni natychmiast otworzyć podręcznik historii i porównać naszą sytuację teraz, z dowolnym okresem w przeszłości.

Trzeba również zdać sobie sprawę, pomstując na Unię, że wielki i trwający wciąż kryzys gospodarczy rozpoczął się za oceanem, zanim przeniósł się do Europy. Źródłem jego była i dalej jest patologiczna chciwość najbogatszych, jakby powiedział Goebbels: spisek finansjery żydowskiej przeciwko gojom. Zaczęło się przecież od banków wciskających kredyty bez opamiętania, od oszukańczych instrumentów finansowych itp.
Przez międzynarodowe powiązania, globalizację, wirus kryzysu przeniósł się na cały świat, w tym na Europę. Wielkie banki w Europie wzorem USA, też kredytowały bez opamiętania kraje członkowskie, jak np. Grecję, Hiszpanie, Włochy czy Portugalię. Wyznając zasadę, że pieniądz pożyczony na procent, to pieniądz posiadany (chociaż w mglistej przyszłości).
Właściciele banków i ich kierownictwa bogaciły się i nie obchodziło ich, czy w ogóle kredyty będą kiedykolwiek spłacone.
„ Après nous, le déluge”.
Zachowywali się jak pijany marynarz. Jak Benio Madoff, „znany żydowski dzialacz społeczny”, któremu powierzała pieniądze plejada banków i funduszy oraz celebryci z pierwszych stron gazet. A chłop przez ostatnie 13 lat swojej działalności nawet nie reinwestował powierzonej mu kasy. Po co, kiedy sprawdzano go wielokrotnie (Security and Exchange Commission), wykrywano „nieprawidłowości”, ale nic z tym dalej nie robiono.
Krótko mówiąc, zaraza przyszła do Europy oryginalnie z USA. Teraz nasza Unia nie ma wyjścia, w wielkim uproszczeniu, musi skorygować swoją działalność, ograniczyć marnotrawstwo pieniędzy, usprawnić podejmowanie decyzji, wprowadzić dyscyplinę finansową. Jeżeli się nie zmieni, w następnych kilku latach padnie wspaniały koncept na zjednoczoną Europę i każdy kraj na własną rękę zmierzy się z Chinami i z Rosją, która już poczuła, że UE to - decyzyjnie - papierowy tygrys.

Jeżeli Unia się rozpadnie, Polska z czasem zapewne stanie się kolejny raz ofiarą polityki mocnych sąsiadów. Historia to potwierdza.

Dlatego nasza racja stanu nakazuje wspieranie Unii i jej przeobrażenie, którego zakres i kształt musi być ustalony i dokonany w nadchodzącej kadencji Parlamentu Europejskiego.

U nas przeobrażeniom powinna ulec debata polityczna PO i PiSu, bo jest coraz bardziej jałowa z punktu widzenia interesów kraju. Terminologia typu zdrada narodowa, zdrajca, sprzedawczyk, sługus Putina, klient Merkel – powinna zniknąć raz na zawsze. Obserwując liczne debaty polityczno - gospodarcze w Niemczech, czy Austrii, widzę, że kraje te są o lata świetlne w kulturze politycznej od nas. Od formy debat (jeden mówi, reszta milczy, a nie jak u nas, wszyscy się przekrzykują), do treści (spór merytoryczny to normalne, ale bez osobistych inwektyw i wątków patriotyczno – religijnych).

Naród polski obserwuje dwie czołowe polskie partie, zużywające cenny czas na jałowe kłótnie i produkowanie żenujących skandalików.
  • Zegarki Nowaka,
  • Przygotowana niechlujnie i opóźniona reforma Arłukowicza,
  • Amatorskie ministrowanie sportem Muchy,
  • On-going śledztwo smoleńskie
  • Wszechobecny narcyzm polityków.
  • Brak sprawnej działalności informacyjnej rządu = arogancja – nie ma komu tłumaczyć, co rząd robi i dlaczego.

PiS natomiast trzyma się konsekwentnie jednej linii propagandowej: Tusk zdrajcą narodu i sługusem Putina i Merkel jest. Sikorski też to samo, zadufany snob jeden. Jednym słowem Targowica i zbrodniarze. Zabili Lecha K. bohatera Narodu, bo pragnął prawdziwej wolności dla Polski. I polski prosty lud ten przekaz kupuje.

Do anachronicznej postawy wyborców, w tym zwolenników m.in. PiSu przyczynia się aktywnie propaganda kościelna, utrwalająca, jak zawsze w swojej historii, zmurszałe poglądy i postawy. Rezultatem najnowszym jest Deklaracja Wiary Lekarzy, głosząca wyższość prawa boskiego nad prawem stanowionym, sporządzona na kamiennych tablicach i złożona uroczyście na Jasnej Górze. Podpisana przez 3000 czołowych i znanych lekarzy, wielu w stopniu profesorów dr. hab...
Fragmenty deklaracji: „antykoncepcja i sztuczne zapłodnienie gwałcą podstawowe przykazania Dekalogu”. "Tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim".
Tak, proszę państwa, w XXI wieku żyjemy w Katolandzie ekstremalnym.

P
ewna część młodzieży ma jednak dosyć znanych partii. Znane nazwiska gadaczy telewizyjnych już powoli przestają działać. Dlatego np. Europa Plus Twój Ruch (co za kretyńska nazwa) ze znanymi medialnie ludźmi, wypadła w wyborach tak kompromitująco.

SLD zaś, nie przyciągnie już nowych zwolenników, bo dowodzony jest przez starego politruka, zgranego cwaniaka z dawno minionej epoki. To nieprzekraczalny wynik, jaki osiągnie ta partia i w następnych wyborach.

No i z tych głównie powodów, 3/4 Polaków olało wybory. Niesłusznie. UE dało nam dotychczas sporo kasy i to widać w całym kraju. A myśląc nieco szerzej niż tylko na temat otrzymanej kasy, należy pomyśleć również o idei europejskiej, która zapewniła dotychczas życie bez wojen, szczególnie na naszym terytorium, zniosła granice i otworzyła swoje rynki pracy. Otworzyła szeroko Polskę na świat i świat na Polskę.

Jeżeli 90% Polaków popiera Unię, to chyba warta jest ona naszego większego zainteresowania, niż te marne 23% frekwencji. Narodzie, obudź się !

Młodzież polska po pierwszym zetknięciu z twardą rzeczywistością rynku pracy, stawia po raz pierwszy na tych, którzy jeszcze się nie skompromitowali w działaniu: Nowa Prawica. Szczęśliwie, że nie wygrali wyżej, że dostali tylko 4 mandaty. Nie zdołają wiele zaszkodzić poza własną kompromitacją, która ich niechybnie czeka w Brukseli,. Właśnie dziś szef austriackiej FPO, niby odpowiednika NP znad Dunaju, zdecydowanie zaprzeczył, żeby kiedykolwiek miał chęć działać w Parlamencie wespół z Korwinem, mówiąc że nie ma mowy o współpracy z „obskurantami z Polski”. A nasz błazen-obskurant już triumfuje, że narobi takiego skandalu w Brukseli, jakiego jeszcze Bruksela nie widziała.
Będzie więc nasz kraj miał kolejny rekord – największej wiochy w Europie.
Austriacy mają swoją „babę z brodą” - my mamy wąsatego dziwoląga w muszce.
Chyba jednak wolę tę babę...



czwartek, 15 maja 2014

Co nowego w Katolandii ?

W nawale wiadomości z sąsiedniej Ukrainy, przebijają się, okupując czołówki gazet i zajmując pokaźne ilości czasów antenowych, newsy, które można zakwalifikować jako nieco lżejsze, a nawet rozrywkowe.

Ale jak to w Polsce, zwykła wiadomość o sukcesie wokalnym brodatej chłopobaby - Conchity Wurst - i porażce naszych seksownych dziewczyn w strojach ludowych, została przetworzona „twórczo” przez lokalnych smutasów politycznych na rzekomy atak zdegenerowanej zachodniej Europy na nasz przaśny katolicki kraj. Czołowi politycy polskiej bogobojnej prawicy zmieszali z błotem biedną Conchitę, upatrując w niej symbol agresywnego Szatana, który wciska się do Polski i atakuje nasz katolicki kraj, nawet w ramach zwykłego konkursu na pieśń. Psychoza oblężonej twierdzy – wiecznie żywa.

W Austrii, ojczyźnie Conchity, kraju od zawsze rzymsko-katolickim, miała miejsce również ożywiona dyskusja, ale zupełnie inna. Dyskutowano o tym, czy Austria jest naprawdę liberalna, o czym świadczyłoby zgłoszenie tego artysty do konkursu, czy też tylko pozornie liberalna, gdyż politycy, póki co, uchwalili w 2010r. prawo zezwalające jednopłciowym rodzicom jedynie na opiekę nad dziećmi, ale teoretycznie również na odebranie ich opiekunom w każdej chwili. Adopcja dzieci - wykluczona.

Ciekawe jest również austriackie prawo pracy. Właściciel knajpy nie może odmówić przyjęcia do pracy kelnerki-lesbijki, ale może wyrzucić ze swojego lokalu klientów homoseksualnych... (?)

W związku z tym, na łamach austriackiej prasy pojawiają się zarzuty, że rzekomo liberalna Austria może być, niestety, porównywana jedynie do zacofanych krajów Europy Wschodniej...

Na koniec, co do sympatycznej Conchity, Austriacy zarzucają jury, iż decyzją co do pierwszego miejsca w konkursie uczyniły z ich ojczyzny pośmiewisko całej Europy.

U nas, natomiast, z tej okazji odżyły znowu dyskusje o filozofii gender, dając gwiazdom szklanego ekranu: księdzu Oko, posłowi Hofmanowi, Kempie, Wróbel i podobnym reprezentantom narodu, okazję do obrony polskich rodzin przed rzekomą promocją zboczeńców. Starczyło nawet miejsca w TVN na „interesującą” wypowiedź obrońcy boga, boksera Adamka.

Mój boże...
Za komuny był taki fajny artysta, Maciej Zembaty („Najbardziej to lubię gotować, ale żeby z czegoś żyć, muszę zajmować się: poezją, muzyką, filmem, estradą i dziennikarstwem”).
Napisał i śpiewał swoim niskim głosem, na melodię marsza żałobnego Chopina, piosenkę „Ostatnia Posługa”.
"Jak dobrze mi w pozycji tej/W pozycji hory-zon-tal-nej/Ubodzy krewni niosą mnie na swych ramionach".
Wtedy była to „moja ulubiena”, jak mawia Boczek. Ale niestety, niestety, w narodzie odezwali się głośno protoplaści obecnej patriotycznej prawicy z wielkimi protestami przeciwko Zembatemu za świętokradcze używanie takiej uroczystej muzyki naszego geniusza fortepianu do swojej bezecnej piosenki.

Smutasów ci u nas zawsze dostatek.

Trochę mniej wesołe są ostatnie przedwyborcze występy nowej kadry kandydatów na Europosłów. Dostają za darmo czas antenowy czołowych kanałów informacyjnych, próbujących przedstawić nam ich sylwetki, ale nie powinno nam Polakom-szarakom być z tego powodu do śmiechu. Ich poziom intelektualny i zasób informacji o świecie, gospodarce, polityce i Unii pokazuje dobitnie, że dla naszych czołowych polityków decydujących o doborze kandydatów i sporządzaniu list, interes Polski nie ma żadnego znaczenia. Parlament Europejski można więc zacząć zaludniać Zulu-Gulą i sportowcami-bałwanami bez straty dla przyszłości Unii i obrony naszych w niej interesów.

Chyba za długo już w Polsce jest spokojnie, a nawet nudno, że naród przestał doceniać zdobycze gospodarcze i spokój polityczny okresu postkomunistycznego.
I chyba tylko nudą i poprawiającym się (powoli ale wyraźnie) poziomem życia Polaków, można tłumaczyć marnowanie cennych miejsc w parlamencie UE na takich „obiecujących” kandydatów i wzrostem poparcia dla Korwina-Mikke.

Zdala od polityki, Warszawy i spraw tego świata zmarł 14 kwietnia b.r. ks. Sylwester Zawadzki, którego dzieło życia, pomnik Chrystusa Króla można oglądać w Świebodzinie. W testamencie zażyczył sobie, aby po śmierci jego serce wyciąć i zamurować pod tym 36 metrowym symbolem sakro-kiczu. Sanepid ma problem, ponieważ ludzkie szczątki winny znaleźć się, jak trzeba, na cmentarzu, a są pod pomnikiem. No i powstał dylemat wynikający ze specyficznej i nie tylko polskiej religijności, zgodnie z którą przez wieki, kawałki człowieka, nazwijmy to, ludzkie podroby, stanowią bardzo pożądany obiekt kultu.
To na pewno stary i mroczny obyczaj. Zgodnie z nim kultowi w kościele podlega np. święty napletek Chrystusa (cudownie z wiekami rozmnożony), święte kości, płyny ustrojowe i podobne bibeloty.
Co do napletka, to powstaje pytanie: jeżeli został on rozkawałkowany i znajduje się w szeregu kościołów jako relikwia, to Jezus zmartwychwstał i poszedł do Pana niekompletny (?). I nadal drąży nas wątpliwość: jak świętego kawałka starczyło dla wszystkich przyznających się do niego świątyń ?
W 1602 roku Jezuita Salmeron stwierdził, że Bóg w cudowny sposób rozmnożył napletek Chrystusa. Jak widać, przy dobrej woli, wszystko da się wytłumaczyć.

W 1983 roku mieszkańcy miasteczka Calcata, nieopodal Rzymu, przygotowywali się właśnie do corocznej procesji z okazji Święta Obrzezania, kiedy dotarła do nich druzgocąca wiadomość: "skradziono święty napletek". Ojciec Dario Magnoni ogłosił, że relikwia, ostatni wciąż współcześnie wystawiany publicznie egzemplarz, zniknęła z jego skrzynki na buty, dokąd przeniósł ją pod groźbą ekskomuniki jeszcze w latach 50-tych.
Drugi Sobór Watykański wykreślił wtedy z kościelnego kalendarza święto napletka i ogłosił 1 stycznia "Świętem Bożej Rodzicielki Maryi".

Rozkwit tego obyczaju przypada na średniowiecze, kiedy zbierano wszystko, co dało się przypisać jakiemuś świętemu, również święty obrus z ostatniej wieczerzy, a nawet palec Ducha Świętego (!), pot Jezusa, sianko ze stajenki betlejemskiej, kawałki krzyża i gwoździ z niego (30 kościołów przyznaje się do ich posiadania). Także mleko Matki Boskiej...

W ten kontekst wpisuje się również wycięcie i zakopanie pod monstrualnym pomnikiem, serca czcigodnego księdza Sylwestra, na jego wyraźne polecenie. I w tym też kontekście przypomniał mi się dowcip rysunkowy ze starego Playboya.
Sklepik spożywczy. Za ladą stoi zakłopotany sprzedawca i patrząc na trupa leżącego za szklaną pokrywą lady, na której normalnie powinny znajdować się produkty żywnościowe, mówi do klienta: Zgadzam się z panem, że to jest fatalne dla mojego biznesu, ale to było ostatnie życzenie Harry'ego”.



.

środa, 7 maja 2014

Ruskie wejdą ?

W obecnym okresie wiele osób w Polsce zadaje sobie to pytanie, chociaż przeważnie w bardziej eleganckiej formie: czy odczuwamy osobisty niepokój, zagrożenie, w obliczu wydarzeń rozgrywających się na Ukrainie ? Zgodnie z wynikami ankiet i sondaży, ponad połowa Polaków taki niepokój odczuwa.

W dodatku nasz premier (oby żył wiecznie, pomimo posiadania dziadka w Wehrmachcie), palnął swojego czasu coś na temat dzieci i rozpoczęcia ich roku szkolnego i wywołał tym dodatkowe obawy. Dzienniki telewizyjne na świecie rozpoczynają swoje wiadomości newsami z Ukrainy i można już niestety powiedzieć, że 69 lat po zakończeniu II wojny światowej mamy w Europie poważne, chociaż chwilowo tylko potencjalne, zagrożenie.

W licznych dyskusjach pojawia się wciąż kluczowe pytanie: czy Putin jest zrównoważony psychicznie, co poddała w wątpliwość Merkel stwierdzając, że stracił poczucie rzeczywistości, czy też wkrótce przerwie on eskalację napięć w tym regionie, bo zrozumie, że gospodarki Rosji nie stać na konfrontację ekonomiczną z potężnym finansowo i militarnie Zachodem.
Chociaż widać jak na dłoni, że Zachód to póki co, politycznie, kolos na glinianych nogach i że wielu jego przywódcom brakuje jaj i perspektywicznego myślenia.
Sprzedając od lat Rosji i wszelkim najbardziej autorytarnym państwom nowoczesne technologie wojskowe i zaawansowane technologicznie wyroby, faktycznie w dłuższej perspektywie czasowej dają reżimom nóż, którym w przyszłości mogą zostać zarżnięci. Chciwość ludzka nie zna granic.

Wydaje mi się, że istotne w próbie zrozumienia motywów kierujących postępowaniem Putina, jest zastosowanie przez nas empatii, zarówno emocjonalnej, jak i poznawczej.

Prezydent Putin od początku panowania postrzegany był przez tzw. Zachód jako kandydat do elit światowych, po ewentualnym osiągnięciu przez Rosję standardów w dziedzinie swobód obywatelskich, demokracji, przestrzegania reguł wolnego handlu itp. Standardów zdefiniowanych przez Zachód, który przygląda się uważnie i decyduje, czy Rosja spełnia te standardy i można ją do pewnych światowych gremiów przyjąć, czy jeszcze na to za wcześnie. To protekcjonalne podejście Zachodu, nie ważne czy słuszne, czy nie, nie mogło się podobać Putinowi, mega-bogatemu (ponad 50 mld dolarów prywatnych aktywów), inteligentnemu i ambitnemu kagiebiście, który przewodzi dosyć dużemu krajowi - jak popatrzeć na atlas geograficzny. I z surowcami, które napędzają rozwój Unii Europejskiej i państw NATO. Putin był cierpliwy, ale od dawna można było dostrzec w jego języku ciała podczas spotkań z zachodnimi liderami, że jeżeli coś odczuwa do nich, to mówiąc delikatnie, jest to zdecydowany brak sympatii, a przynajmniej od zeszłego roku poczucie pewności siebie i wyższości, graniczącej z arogancją.
Poza tym, Putin dużo lepiej rozumie Zachód, niż Zachód rozumie jego i Rosjan, i myśli o dwa ruchy do przodu wyprzedzając posunięcia przeciwnika. Nie wierzę, że nie przewidział sankcji Zachodu i że stracił poczucie rzeczywistości. Myślę, że działa pragmatycznie i spokojnie. A to, że Rosja straciła na dziś 100 mld dolarów, miał wkalkulowane w koszty „Operacji Ukraina”. Po drugie, umie stwarzać problemy, by je następnie spektakularnie rozwiązać. Po trzecie nie wystarcza mu to, że przeciwnika pokona. Przeciwnik musi stracić ochotę do dalszej walki chyba, że na zasadach określonych przez zwycięzcę.
Podsumowując, Putin spełnia z dużą nadwyżką kryteria winner profile:

wierzy w siebie
podejmuje ryzyko
ciężko pracuje na swoje sukcesy
jest zdeterminowany w dążeniu do celu
jest cierpliwy
jest głodny wielkiego sukcesu na miarę największych carów

Pamiętajmy, Putin został przez Zachód doceniony na tyle że m.in. wybrano go jako osobowość roku 2013 przez dziennik „TheTimes”. Czy to się komu podoba, czy nie, jest bardzo liczącym się w świecie mężem stanu i będzie działał zgodnie ze swoim statusem, na który sam zapracował latami.
Gdybyś był Putinem, czy wygasiłbyś „Operację Ukraina” na tym etapie ?
To pokrótce, co do próby empatii emocjonalnej.

A teraz co do empatii poznawczej.
Iskrą zapalającą długi lont była działalność Zachodu z Polską na czele (Majdan) mająca na celu wprowadzenie Ukrainy do UE i w dalekiej perspektywie do NATO. Tak mocne wsparcie prozachodnich tendencji mogło być zaskoczeniem nawet dla bystrego obserwatora, jakim jest Putin. Nagła utrata lojalnego i generalnie spolegliwego Janukowycza wywołała na Kremlu burzę. Szczerze mówiąc, gdyby Ukraina stała się (nawet w odległym terminie) członkiem zarówno UE jak i NATO, to byłoby to największe wydarzenie polityczne od czasu upadku komunistycznego imperium.
To by, przyznajmy to uczciwie, było rzuceniem Putina (obecnie – czytaj: Rosji) prestiżowo na kolana.
Jeżeli więc kiedykolwiek miał ten ambitny przywódca chęć zaistnienia w historii świata, to musiał zacząć zdecydowanie działać. Zdecydowanie pokazać, że Zachód nie będzie go już nigdy traktował protekcjonalnie, jak kandydata czekającego w przedpokoju historii, ale że będzie odgrywał pierwszoplanową rolę, do której predestynuje go posiadanie władzy, prawie absolutnej, w kraju bogatym w surowce naturalne i posiadającego broń nuklearną. Obserwując świat, Putin zdaje sobie dobrze sprawę, że cała potęga Zachodu opiera się na sektorach finansowym, produkcyjnym i handlowym.
Sprytnie i bez trudu uzależnił Zachód od importu rosyjskich surowców energetycznych i od eksportu zachodnich wyrobów do Rosji. Oczywiście godząc się na nadmierne uzależnienie gospodarki Rosji od eksportu surowców, zaniedbał rozwój własnych inwestycji w innowacyjność i badania naukowe i nie wprowadził swojej ojczyzny na właściwy tor wszechstronnego rozwoju, ale to nie nasze zmartwienie. Również nie naszym zmartwieniem jest brak wolności mediów, czy swobód obywatelskich w Rosji, tak jak my, czyli Zachód, je pojmujemy. Rządy autorytarne to przecież wielowiekowa tradycja Rosji, a odzyskanie imperium=prestiżu, to nostalgiczne marzenie ogromnej większości obywateli. Dziwne i niezrozumiałe ? Znając historię Rosji i rozumiejąc duszę Rosjan, chyba nie.
I na tym tle pojawia się nagle problem z możliwym „przejęciem” sąsiedniej Ukrainy przez Zachód.
Dla Putina jest jasne, że UE jako niezbyt zintegrowana organizacja, o często sprzecznych interesach państw-członków, powolnym procesie decyzyjnym, szeregu naciskach poszczególnych grup interesu również wewnątrz krajów członkowskich, nie będzie w stanie przeciwstawić się skutecznie rosyjskiemu jedynowładztwu, ułatwiającemu szybkie i elastyczne podejmowanie decyzji. Czyli zaistniała wyjątkowo sprzyjająca sytuacja dla Putina do konfrontacji z dumnym, ale nieruchawym kolosem w celu pozbawienia go możliwości wpływu na Ukrainę i „zdobycia” jej ostatecznie dla siebie.

Czy jako hipotetyczny przywódca Rosjan, przespałbyś taką okazję ? Chyba nie.

Z powyższego bardzo powierzchownego szkicu empatycznego wynika dla nas Polaków jeden wniosek: „w tak pięknych okolicznościach przyrody” przywódca na Kremlu będzie działał teraz, albo nigdy ! Widać, że już dawno wybrał opcję: Teraz !
Dlatego można z całą pewnością przewidzieć, że „Operacja Ukraina” mająca na celu całkowite zdestabilizowanie tego kraju o zróżnicowanych lojalnościach narodowych jego mieszkańców, skompromitowanie jego tymczasowego rządu i wykazanie impotencji obecnej tymczasowej władzy – to cel strategiczny Kremla. Potencjalny problem dla Polski, ale i świata zachodniego polega na tym, że aktualne wydarzenia charakteryzują się eskalacją konfliktu i że chociaż Putin obecnie praktycznie kontroluje tę eskalację, obserwując bacznie reakcję bezjajowego Zachodu, zapatrzonego wyłącznie w zarabianie na handlu z Rosją, to nie można wykluczyć, że na jakimś etapie w przyszłości, to wydarzenia zaczną rządzić skalą konfliktu, a przywódcy po obu stronach staną się tych wydarzeń zakładnikami.

Putin natomiast, i to jest dla mnie oczywiste, w średniej perspektywie czasowej, podporządkuje sobie całą Ukrainę, a zachodni przywódcy razem z nim znajdą polityczną formułę, według której car zgodzi się na mało znaczące ustępstwa, tak by niechętny zdecydowanym sankcjom Zachód mógł zachować twarz i wrócimy do faktycznego business as usual.
A Ukraińcy ? A kogo oni, tak naprawdę, obchodzą ?

I na tytułowe proste pytanie: Czy Ruskie wejdą ? prosta odpowiedź brzmi: a po cholerę, wystarczy im, jeżeli dojdą do Bugu.