Już bardzo dawno nie było okazji do takiego poczucia dumy, jakie można było przeżyć jako Polak, słuchając przemówienia końcowego Donalda Tuska oraz większości europoselskich wystąpień podsumowujących naszą prezydencję w Parlamencie Europejskim. I użyte sformułowania i meritum poruszanych spraw, pozwala stwierdzić że Premier przeszedł długą drogę rozwoju swojej osobowości politycznej, co tylko potwierdza jak duży ma potencjał i jak z niego korzysta. Jego osoba szczególnie przypadła do gustu Niemcom i to nie tylko dlatego, że generalnie Tusk popiera linię Merkel, ale że jego uzasadnionym wezwaniom do dużo większej integracji, nie towarzyszyła zbyt ostra krytyka Zjednoczonego Królestwa i Premiera Camerona.
Raczej zawód z niespełnionych nadziei zjednoczenia całej 27-emki państw wokół wspólnego projektu.
Jego wyważona postawa pełna była jednak dynamizmu i entuzjazmu, cech których trochę Niemcom brakuje i z czego obywatele niemieccy zdają sobie sprawę. Ten dynamizm, entuzjazm i świeżość spojrzenia na wyjście z kryzysu Unii zaraził nie tylko Niemców, ale Niemców w szczególności. Symbolicznie oczywiście narzuca mi się porównanie osobowości Jana Pawła II z Benedyktem XVI. Wiemy o co chodzi.
Niedawne mocne, dynamiczne wystąpienie Sikorskiego przed członkami niemieckiego think tanku dopełniło aktualnego politycznego obrazu Polski. Obrazu, który, to trzeba podkreślić, w swojej dojrzałości zaskoczył sąsiadów zza Odry. I nie tylko ich.
Tzw. Stara Europa zetknęła się z Polską, jakiej od niepamiętnych czasów nie widziała. Nareszcie zobaczyła w Polsce Partnera przez duże P, że nie powiem dynamicznego lidera z gospodarką, która nie ugięła się przed szalejącym kryzysem, która nie dała się obarczyć nadmiernym długiem publicznym i życiem ponad stan. Tak jak szereg innych zasłużonych lecz zadłużonych po uszy członków Starej Unii.
Tak, kochani, nieczęsto to robimy w Polsce, ale teraz można śmiało wypić szampana – dzień dzisiejszy na to pozwala. Nareszcie mamy światowych przywódców, facetów z jajami, a nie z kamiennymi twarzami frustratów. Wystąpienia Kurskiego i Poręby w Europarlamencie udowodniły wszystkim wahającym się, że nie chodzi tu o żaden interes narodowy, ale jedynie o wyrażenie swojego głębokiego bólu i wściekłości, że to nie oni spróbowali kształtować politykę europejską i nadać impet koniecznym przemianom w głowach Starych Europejczyków.
Pis i Pis bis wybrali sobie na (kolejnego, po premierze Orbanie) idola Camerona, który kontynuuje tradycyjną politykę dumnych wyspiarzy, którzy nie popierają idei wspólnego kształtowania polityki europejskiej, o ile w niej nie dominują.
Uroczysta kolacja w Brukseli, poprzedzająca najtrudniejsze dotychczasowe obrady 27 przywódców państw Unii, przypominała więc Ostatnią Wieczerzę z Judaszem po środku stołu.
I tak partyjne interesy brytyjskich konserwatystów wzięły górę nad wspólnym interesem Europy.
Gdybym miał więc ustanowić odznaczenie Tuska i Sikorskiego na pożegnanie Prezydencji, wręczyłbym im Ordery Złotych Jaj.