to atrament wypije”. Zgodnie z tym
polskim powiedzeniem, BOR, ze swym działem transportu, nie był w
stanie ogarnąć eksploatacji tak wysoce skomplikowanego dla nich
samochodu, jak prezydenckie pancerne BMW. I nie chodzi tutaj o
silnik, zawieszenie, czy skomplikowane elektroniczne systemy
bezpieczeństwa, ale jedynie o kontrolę i montaż opon odpowiednich
do tego samochodu.
Na zasadzie popularnego za Gierka
hasła: „Polak potrafi”, zamontowano do blisko 3-tonowej
prezydenckiej bryki, starego wyeksploatowanego kapcia ze śmietnika
działu transportu. Chyba uważając, że to w końcu droga opona
„run-flat” znanej zagranicznej marki Michelin, dziury nie widać,
więc na pewno wystarczy na kolejne marne paręset kilometrów po
asfalcie i kamieniach.
Że już nieco sfatygowana ?
„A ch.j” - powiedział zapewne
jakiś BORowski pan Zenek. „Montuj Stasiek i nie pier...! Przecież
widzisz, że lepszej nie mamy, bo nas nie stać. Nie jesteśmy
Beckhamy i gówno mamy”.
Nie było mnie przy tym, ale myślę,
że podobna rozmowa musiała mieć miejsce przed wyjazdem Pana
Prezydenta. Odzwierciedlałaby ona staranność i zaawansowanie
techniczno-intelektualne ludzi odpowiedzialnych za transport VIPów w BORze.
Incydent ten pokazuje dobitnie, że nie
wystarczy kupić porządny samochód Prezydentowi. Trzeba jeszcze
zwracać uwagę na to, na co zwykle zwraca uwagę przeciętny
posiadacz czterokołowego pojazdu samochodowego: opony powinny być
właściwie dobrane i używane zgodnie z normami eksploatacyjnymi.
Gdyby, Boże uchowaj, Prezydent poniósł
śmierć w wypadku na autostradzie, min. Macierewicz nie wyrobiłby
się z organizowaniem kolejnej podkomisji do spraw wyjaśnienia
spisku, wiadomo jakich sił...
I znowu PO miałaby kolejną krew na
rękach. A i na Wawelu byłoby już trochę ciasno.
Tylko przed Pałacem Prezydenckim
postawiono by od razu obok siebie dwa pomniki.
Wszystko przez paru durniów,
dziadostwo, niechlujstwo mentalne i bajzel organizacyjny w kolejnej
instytucji państwowej objętej „dobrą zmianą”.
Niestety, durnie, dziadostwo i
bajzel, to tradycyjny obraz naszego przaśnego katolickiego państwa.
Partie polityczne nie mają z tym wiele wspólnego. Bo wszystkie
składają się przecież z rodaków, chociaż różnych sortów.
Komputery,
shopping malls, komórki, tablety, autostrady, drogie bryki i tym
podobne atrybuty nowoczesności, to tylko powierzchniowo Zachód. A
pod spodem wciąż hula polska dusza; zakompleksiona, więc agresywna, dumna, „honorowa”,
buńczuczna, zadziorna i bardzo religijna.
Czy może więc
dziwić, że tak prymitywny i niechlujny rodzaj myślenia i
zachowania przyczynił się, tak naprawdę, do spowodowania przez
rodaków szeregu tragicznych w skutkach wypadków lotniczych
ostatnich lat, z najtragiczniejszą katastrofą - prezydenckiego
Tupolewa ?
„Polak potrafi”.
Za Gierka,
samokrytyczni rodacy dodawali jeszcze złośliwie: „aż go szlag
trafi”.