czwartek, 11 września 2014

Ukraińskiego serialu ciąg dalszy


Jest jeden autor scenariusza tego pasjonującego serialu: Władimir P.
Świetnie pisze i ma największą w historii świata widownię. Suspens totalny. Może kojarzyć się z Hitchcockiem. Zakręty fabuły nieprzewidywalne, wydarzenia trzymają widownię, za przeproszeniem, za mordę. I zupełnie nie wiadomo na ile odcinków planują scenarzysta i producenci ten serial.
Ważne: scenariusze kolejnych odcinków tworzone są w oparciu o reakcje widzów na aktualny odcinek. Hollywood par excellence.

Groza wydarzeń odciska się na wielu widzach.
Mowa ciała Jolanty Pieńkowskiej przeprowadzającej wywiad z Prezydentem Komorowskim wyrażała trwogę. Dała jej werbalny wyraz pod koniec wywiadu pytając: Panie Prezydencie, proszę powiedzieć, wejdą ??
Prezydent uspokajał, ale widać było, że Pieńkowskiej jednak nie uspokoił.

Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Władimir P. pisze scenariusz na bieżąco, chociaż całościowy szkic serialu ma cały czas w głowie. Zaś producenci, grupa mega-oligarchów, liczą straty dotychczasowe i spodziewane.
Działania Rosji są wypadkową dążeń bardzo ambitnego człowieka niskiego wzrostu, który od swej pierwszej kadencji, chce otoczeniu i światu udowodnić, że jest wielkim i mądrym carem 21 wieku – oraz zimnych kalkulacji biznesowych grupy wspierającej. I nie zapominajmy też o ambicjach sektora militarnego, który od lat 90-tych stał – niedoinwestowany - nieco w cieniu.

Trzeba tez zrozumieć wielość przyczyn, z powodu których Unia jest obecnie postrzegana jako rozlazła i bezjajowa.
Oczywiście, że łatwiej jest podejmować decyzje jednoosobowo, niż mozolnie budować consensus w 28 osobowej grupie przedstawicieli państw o różnej kulturze i historii, powiązaniach gospodarczych, zależnościach politycznych, ambicjach itd. itp.
I bardzo różnych fizycznych dystansach do zarzewia konfliktu.

Dlatego dobrze jest, że Niemcy, Francja i Anglia są dominującymi decydentami. Gdyby demokratycznie każdy członek Unii miał decydować o sankcjach, lepiej nie myśleć jaka byłaby wypadkowa poszczególnych narodowych postaw. To, że powszechnie uważa się u nas, że dotychczasowe sankcje to aspiryna na gruźlicę, można zrozumieć. Ale proces uświadamiania Zachodu, co do następstw okazywania słabości wobec bezwzględnego gangstera jest powolny, lecz  powinien być usprawniany przez osobiste zaangażowanie nowego Przewodniczącego Rady Europejskiej.

Natomiast wczorajsze wystąpienie Prezydenta Komorowskiego w Bundestagu zostało doskonale zrecenzowane przez całą niemiecką prasę. Brawo dla Prezydenta i brawo dla niemieckiej prasy.

„Swoim przemówieniem w Berlinie prezydent Komorowski próbował wstrząsnąć Zachodem. Podczas gdy ten coraz bardziej traci wiarę w demokratyczne wartości, wschodni sąsiad Niemiec prezentuje w tej kwestii niespożytą energię” – pisze „Die Welt”.

Nie jest to może najważniejsze, ale również warte odnotowania: znienawidzona, swojego czasu, przez Polaków, dawna szefowa Wypędzonych, Erika Steinbach, w swoim wystąpieniu w Bundestagu wyraziła podziw dla „wspaniałego przemówienia Prezydenta Bronisława Komorowskiego, słusznie ostrzegającego wolny świat przed zagrożeniami ze strony Rosji”.
Erika Steinbach – niektórzy ludzie dojrzewają...

Najbardziej pacyfistyczne wystąpienie miał dzisiaj przedstawiciel Die Linke, który jako główny błąd polityki rządu Angeli Merkel uważa „prowokacyjną postawę Niemiec wobec Putina”, co według tej partii jest dowodem na udawanie przez Niemcy wielkiego mocarstwa.

Pamiętajmy co powiedział Winston Churchill po podpisaniu Traktatu Monachijskiego przez Chamberlaina: "The gov­ern­ment had to choose between war and shame. They chose shame. They will get war too." ("Rząd musiał wybrać między wojną i hańbą. Wybrał hańbę. Wojnę też będzie miał").
Uważam również, że pomysł obłaskawiania gangstera politycznego w nadziei, że dalej się nie posunie, to typowe excercise in futility.

Przestrzegam jednak, póki co, przed niepotrzebną atomową trwogą.

Myślę, że wciąż działa temperująco na wyobraźnię obydwu mocarstwowych liderów świadomość zjawiska zwanego Gleichgewicht des Schreckens albo MAD (Mutually Assured Destruction).
Świadomość ta towarzyszyła nieprzerwanie przywódcom atomowych mocarstw od czasu pamiętnego kryzysu kubańskiego w 1962 roku.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz