poniedziałek, 29 lutego 2016

Polskie Piekło, albo "The Kiszczak Secret Papers"




Sprawa agenta „Bolka” toczy się na naszych oczach coraz szybciej. Komentarzom i radom dla Wałęsy nie ma końca. Zajmują już tyle czasu antenowego i kolumn prasowych, co problem z uchodźcami w niemieckich mediach.
Z tym, że tam dotyczy aktualnych planów wyjścia z pata i paraliżu decyzyjnego, a u nas dociekania tzw. prawdy historycznej, mającej rzekomo wpływ na to, czy czcić Noblistę, czy też uznać go, częściowo przynajmniej, za sprzedawczyka i konfidenta.

Za tego ostatniego najchętniej uznaliby go prawicowi „patrioci” na czele z Prezesem, który ma do Wałęsy zadawnione urazy ambicjonalne, a jeżeli Prezes nienawidzi, to już tak żarliwie, jak żarliwie uwielbia Ojca Dyrektora, współtwórcę PiSowskiego sukcesu wyborczego.

I na tym tle wypływa z Prawicy szambo pomyj, mające „ubabrać” Lecha W., pseudonim „Bolek”, na zasadzie: Nie ma takiego człowieka, którego nie dałoby się „ubabrać”. Noblista, nie Noblista, pogromca Komuny, ikona niepodległości, czy znany na całym świecie symbol Polski walczącej i, co się tak rzadko zdarzało w naszej bolesnej historii, Polski zwycięskiej – nieważne, ważne, że można mu dokopać. W końcu niech nie myśli, że jest Kimś, że wyrósł ponad geniusz Prezesa, czy innej kanalii politycznej.
Włącznie z naszym Najwyższym:
Niezłomny z łona błogosławionego;
krew jego dawne bohatery,
a imię jego cztery litery.”

Trzeba naszego Noblistę koniecznie ściągnąć w dół, na samo dno polskiej kadzi z gotującą się smołą, niech będzie upokorzony, niech się pokaja, bo jak nie, to Polacy mu nie podziękują, że przyczynił się walnie do upadku Komuny i wyprowadzenia sowieckich wojsk z kraju.
To jest właśnie przykład Polskiego Piekła – radosnego niszczenia polskich ikon.

Jeżeli nawet okazałoby się, że najważniejsze dokumenty dotyczące Wałęsy, zawarte w „The Kiszczak Secret Papers” (to moja nazwa), to fałszywki, to i tak, mają nadzieję tryskający jadem nienawiści politycy Prawicy PiSowskiej, - smród pozostanie. W kraju i na świecie.
Przypominają oni swoimi wypowiedziami gówno, które przykleiło się do statku i krzyczy: Płyniemy !
W mentalności Polaków nic się nie zmieniło.

Kościół nasz natomiast w sprawie Lecha Wałęsy w ogóle się nie wypowiada. Może to i dobrze, bo przynajmniej uniknie palnięcia bzdur, tak jak przy innej okazji i na inny temat. Mianowicie metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski podczas spotkania z wiernymi, zaprzeczał, jakoby Kościół przejawiał nietolerancję czy nienawiść do osób homoseksualnych. Podkreślił, że mogą one kochać, ale... nie osoby tej samej płci.
Kościół cały czas kocha. Tak, kochani, kościół kocha mamonę, kardynałowie księży, a księża ministrantów.

A tak w ogóle, to nasi Nobliści nie mają szczęścia do naszej Prawicy.
Ani Lechu, ani Szymborska, ani Miłosz.
Wyrośli ponad przeciętnego Polaka, więc należy im się modlitwa pobożnego narodu.
Taka jak w filmie: „Dzień Świra”:

Gdy wieczorne zgasną zorze,
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę,
Bogu Ojcu i Synowi.
Dopie...lcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę!
Kto ja jestem?
Polak mały! Mały, zawistny i podły!
Jaki znak mój? Krwawe gały!
Oto wznoszę swoje modły
do Boga, Maryi i Syna!
Zniszczcie tego sku...syna!
Mojego rodaka, sąsiada,
tego wroga, tego gada!
Żeby mu okradli garaż,
żeby go zdradzała stara,
żeby mu spalili sklep,
żeby dostał cegłą w łeb,
żeby mu się córka z czarnym
i w ogóle, żeby miał marnie!
Żeby miał AIDS-a i raka,
oto modlitwa Polaka!

Konkludując - Polaków można podzielić na dwie grupy:
1) tych, dla których Wałęsa jest bohaterem
2) i tych, którzy Wałęsę mogą pocałować w dupę




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz