Mijają kolejne miesiące, a w
sprawie najważniejszej, czyli w sprawie uchodźców islamskich, nic
zasadniczo się nie zmienia. Zmienia się wreszcie, co prawda,
stosunek do nich w Skandynawii, zmienia się w Niemczech, Austrii,
ale skutki tych zmian ograniczają się do coraz powszechniejszej
zgody, iż tak dalej, jak dotychczas, nie może być.
Że trzeba będzie może odesłać
kilkanaście tysięcy młodych spryciarzy islamskich z powrotem do
ich domów, nawet fundując im loty charterowe. Jeżeli nawet to
faktycznie nastąpi, upłynie sporo wody w unijnych rzekach. Rzeki
uchodźców do Unii płyną szybko, w kierunku przeciwnym - prawie
wcale.
Każdy dzień w którym kilka do
kilkunastu tysięcy uchodźców ląduje w Grecji, czy we Włoszech
lub Francji, w styczniu już w sumie 50.000 - a to przecież zima -
politycy europejscy, a szczególnie Niemiec i Austrii spędzają czas
na nie kończących się dyskusjach i sporach mających na celu
ustalenie spójnej i skoordynowanej polityki i planu postępowania, w
tej najważniejszej od powstania Unii sprawie. Działają doraźnie,
strategii brak.
Uważam, że nie wolno już znęcać
się nad panią Merkel, której tak trudno przyznać się do
popełnienia kardynalnego megabłędu, który wstrząsnął tak
skutecznie mieszkańcami targanych zbrojnymi konfliktami krajów, że
uwierzyli bezgranicznie faktycznemu liderowi (liderce) Unii w jej
hasło: „Wilkommen !” i rozpoczęli wielką inwazję na
kompletnie nieprzygotowaną Europę.
Nie warto się nad nią znęcać
szczególnie w Polsce, ponieważ w przypadku niewykluczonego z
dzisiejszej perspektywy, rozpadu Unii, nasz kraj straciłby
najbardziej.
Wystarczy zajrzeć do podręcznika
historii, aby zdać sobie sprawę, że Polska od stuleci nie żyła w
Europie tak stabilnej politycznie. I tak nie zagrożonej wielkimi
wojnami i wrogimi a silnymi sąsiadami. Z pewnością unika to uwadze
obecnego pokolenia, które miało styczność z kataklizmami
wojennymi jedynie przez oglądanie filmów dokumentalnych i
fabularnych.
Dlatego tak łatwo jest politykom PiSu
szerzyć hasła o polityce „wstawania z kolan” i wzbudzać
resentymenty odnośnie Niemców.
I tak jak historyczną głupotą była
polityka „Wilkommen !” zachodniego sąsiada, tak głupotą jest
próba obecnego mizdrzenia się PiSu do wschodniego Wielkiego Brata –
może zwróci nam łaskawie wrak Tupolewa. A jeżeli nawet łaskawie
zwróci, to co ? Co mamy na tym do zyskania ? Chyba tylko Prezes
utwierdzi się w przekonaniu o swojej wielkości.
Przecież od wielu już lat to Niemcy
są naszym bezspornym sojusznikiem i państwem, które w Europie jest
najbardziej dynamiczną gospodarką, przyjmującą 28% naszego
eksportu. Próba tworzenia nowego kształtu Unii przez
ministra Waszczykowskiego, w oparciu o Grupę Wyszehradzką nie ma
sensu.
Jest to tylko realizacja chorej, bo niespójnej wizji Prezesa:
postawimy się Niemcom, zapewniając jednocześnie o naszym jednoznacznym poparciu
dla Unii, której przewodzą, równocześnie potwierdzając związek
PiSu z ugrupowaniem unijnym mającym na celu zniszczenie Unii,
wzmocnimy chybotliwy politycznie Trójkąt, zorientowany coraz
mocniej na Wielkiego wschodniego Brata.
Jako zastępstwo za Niemcy, naszą nową
kotwicą unijną ma być premier Cameron, który ma ewentualnie
poprzeć ideę Prezesa utworzenia bazy NATO w Polsce.
Wlk. Brytania odbiera tylko 6%
naszego eksportu i na dzisiaj jest najbardziej niepewnym członkiem
Unii, ale dla PiSu jest od dzisiaj naszym głównym przyjacielem.
Chore wizje megalomańskiego Prezesa
biorą się z tego, iż jest on wyjątkowym ksenofobem, nigdy nie był
zagranicą, poza podróżami służbowymi, nie zna obcych języków,
a przewodzi faktycznie sporemu europejskiemu państwu, w dobie
potrzeby niezbędnych i intensywnych zagranicznych kontaktów
osobistych i osobistego nawiązywania korzystnych dla Polski
sojuszów.
Cechuje Prezesa wielka nieufność do
libertyńskiego Zachodu i kompleksy każące mu stale „stawiać
się” Niemcom na starej zasadzie: „Nie będzie Niemiec pluł nam
w twarz”. Stąd biorą się m.in. bezsensowne, a buńczuczne
wypowiedzi jego „kukiełki”, ministra Ziobro i innych "kukiełek",
sojuszników PiS.
Uważam, że właśnie teraz Polska
powinna jednoznacznie wspierać Niemcy, chociaż to pani Kanclerz
świadomie (a może przez brak wyobraźni) spowodowała obecny
kryzys.
Wszelkie dąsy i próby
przeorientowania polityki zagranicznej na Grupę Wyszehradzką są dla Polski szkodliwe. Werbalne demonstracje PiSu, polegające na wzmożonej krytyce
uchodźczej polityki Niemiec, jako wyraz naszej podmiotowości w
Europie, akurat teraz, są dla Polski szkodliwe. A zbawienne dla
wschodniego Wielkiego Brata, który zapewne codziennie modli się
żarliwie o rozpad Unii, zanim zapadnie w sen.
Modli się też zapewne o zdrowie Prezesa, swojego faktycznego sojusznika w tym dziele destrukcji.
Modli się też zapewne o zdrowie Prezesa, swojego faktycznego sojusznika w tym dziele destrukcji.
Obecne Niemcy maja jako Kanclerza panią
Merkel, po części Polkę. Wraz z Prezydentem Gauckiem pochodzą z
NRD, znają komunę tak jak my. Nigdy dotychczas nie mięliśmy takich
przyjaznych i rozumiejących nas partnerów po drugiej stronie Odry. Wykorzystajmy to.
Jak mamy wesprzeć Unię ?
Jeżeli tak bardzo nie chcemy widzieć
w Polsce muzułmanów, to powinniśmy przeznaczyć w kolejnych latach
poważniejsze niż obecne 3 mln Euro (mniej niż Węgry i Czechy),
sumy, na wsparcie syryjskich uchodźców w Turcji w jej heroicznym
wysiłku utrzymania 2,5 mln uchodźców na swoim terenie. To
posunięcie doraźne.
Na dłuższą metę należy
pilnie porozumieć się, co do ustanowienia nowych procedur prawnych,
umożliwiających szybkie przymusowe odsyłanie uchodźców do kraju
ich pochodzenia, a nie pierwszego kraju do którego przybyli.
Pogrążona w kryzysie gospodarczym
Grecja, nie wytrzyma obecnej i przyszłej fali docierającej do jej
wysepek. Trzeba rozważyć zaangażowanie odpowiedniej flotylli
statków do tego celu. Również samolotów.
Unia musi w ten sposób pokazać
przyszłym uchodźcom, że nie mają na co liczyć lądując na
europejskich wybrzeżach.
Obecna sytuacja jest par
excellence wyjątkowa w dziejach Europy i wymaga
wyjątkowych posunięć. Inaczej padnie nie tylko Unia, ale i
poszczególne gospodarki krajów „frontowych”.
Nie mówiąc o konfliktach etnicznych
(miejscowi-uchodźcy, uchodźcy z Afganistanu-uchodźcy z Syrii,
Afryki Płn. itd), rozwoju chorób i epidemii w obozach dla
nowo-przybyłych.
Jak możliwa jest jakakolwiek
integracja, gdy brakuje wciąż miejsc do spania, lekarzy,
policjantów, ogrzewanych kontenerów itd. itp. ?
Ile czasu wytrzymają sami uchodźcy w
prymitywnych miejscach noclegowych bez wystarczającej ilości węzłów
sanitarnych i bez jakiejkolwiek prywatności ?
Ile czasu wytrzyma miejscowa ludność
miast i miasteczek z wałęsającymi się po ulicach młodymi
facetami poszukującymi aktywnie miejscowych dziewczyn do
zaspokajania swoich zrozumiałych potrzeb ?
Jak długo niemiecka ludność będzie spokojnie
tolerować stale powiększające się getta, aż Pegida i podobne
ruchy zdestabilizują ich kraj i Europę ?
Na wygaszanie konfliktów zbrojnych w
państwach Afryki i Bliskiego Wschodu nie ma po prostu czasu. Rosję
należy powstrzymać przed nalotami na północną Syrię,
dokonywanymi celowo po to, aby zwiększyć marsz uchodźców do
Turcji i pogłębić europejski kryzys.
Jeżeli przyszli uchodźcy nie
uświadomią sobie, że nie można liczyć na wygodne urządzenie
sobie życia, pasożytując na europejskim dorobku wielu
dziesięcioleci, to w przeciągu kilku lat odmienią oni oblicze
Europy na zawsze. I zamiast „ubogacić”, zniszczą delikatną
tkankę stabilności obecnej Europy.
Wiadomo, że stworzyć konsensus w
ramach Unii jest niezwykle trudno, ale nie można dopuścić, aby
okoliczności przerosły nasz europejski instynkt samozachowawczy i
naszą wyobraźnię oraz szybkość reakcji.
Jak zawsze w ostrym kryzysie potrzebny
jest silny i skuteczny lider-wizjoner.
Kto w Europie wejdzie w tę (epokową)
rolę ??
Jarosław Polskęzbaw jest, póki co,
zajęty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz