czwartek, 12 sierpnia 2010

Liberum Veto 2010

Zaplanowaną i będącą wynikiem uprzedniego trójstronnego porozumienia uroczystość przeniesienia krzyża z pod Pałacu Prezydenckiego oglądała w telewizji lub na żywo większość tego szarpanego wydumanymi konfliktami narodu. Oraz turyści i korespondenci zagranicznych mediów.
Na ten temat wypowiedzieli się już posłowie, senatorowie, socjologowie i zawodowi komentatorzy.
Zobaczyliśmy głębokie podziały i mnóstwo adrenaliny towarzyszącej wygłaszanym opiniom.

 
Oto kolejny konflikt polityczno-religijny Polski początku XXI wieku. Dla „prawdziwych Polaków” Polska jest nadal państwem-niewolnikiem, tak jakby nadal istniał Wielki Brat, który wszystko widzi i wszystkim kieruje. Przez swoich lokalnych „polskojęzycznych” popleczników zorganizował   sprytnie mega-zamach usuwając za pomocą jednego wypadku lotniczego dużą część elity politycznej naszego kraju. I kieruje obecnym śledztwem tak, aby niewygodne dla niego szczegóły nie wyszły na jaw.
 
Jako że ci poplecznicy hegemona są oczywiście żydokomuną, walczą też z symbolami naszej wiary ojców. Stąd mają alergiczny stosunek do przedpałacowego krzyża, tak jak dawniej mieli do Lecha Kaczyńskiego. Żyd Bronek Komorowski i potomek hitlerowców sprzedawczyk Donald Tusk wespół w zespół realizują politykę obcych państw. Takie i podobne opinie słyszałem osobiście, stojąc pod samym krzyżem przez niecałe 15 minut w słoneczny dzień  11 sierpnia Roku Pańskiego 2010.
W naszym codziennym życiu politycznym dużo łagodniejsze epitety skutkują pozwami o zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych. A tu w bliskości 2 desek zbitych na krzyż, wolno bluzgać bezkarnie na demokratycznie wybranych przywódców, co oszołomom ślina na język przyniesie. (To lepsze niż poselski immunitet !).

Taki mniej więcej obraz sytuacji kreują „prawdziwi Polacy” czyli PIS i TV Trwam/Radio Maryja oraz wspierani przez te ośrodki destrukcji państwa, fanatycy ultranacjonal-religijni. I śpiewają pod krzyżem znaną pieśń z wymownym zakończeniem „... Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Logicznie więc biorąc jesteśmy nadal niewolnikami w służbie obcych hegemonów. Z tym, że dawniej był to Związek Radziecki, a obecnie to Moskwa i Bruksela.

Chociaż szaleństwo i absurd tego wszystkiego jest widoczny dla każdego normalnego człowieka, część społeczeństwa zachowuje się jak chory psychicznie, który widzi i słyszy to, co Ty czytelniku uważasz, że nie istnieje.
 
Trudno jednak pogodzić się z faktem, że ci chorzy mają mieć istotny wpływ na porządek publiczny w kraju. A tak właśnie jest - to widzieliśmy kilka dni temu przed Pałacem Prezydenckim.
Grupka szczególnie agresywnych fanatyków w liczbie poniżej 100 wygrała z policją i siłami porządkowymi w liczbie 1000 osób. Nie mówiąc juz o księżach, którzy pokornie słuchali wrzeszczących do nich przez megafony oszołomów nacjonal-religijnych.
W rezultacie mała grupka ludzi narzuciła swoją wolę przeważającej większości.
 
W naszej historii, w czasach złotej wolności, było już coś takiego jak Liberum Veto (wiek XVII-XVIII), co skutkowało zrywaniem sejmów jednym protestującym głosem.
 
Natomiast, jak widzieliśmy, na warszawskiej ulicy odmiana Liberum Veto funkcjonuje nadal i skutecznie rujnuje  porządek publiczny. Tak jak przed wiekami pojedyncze osoby destabilizowały państwo, tak obecnie grupka fanatyków destabilizuje porządek publiczny obnażając tym samym  słabość władz świeckich i kościelnych.

Trzeba nazwać rzecz po imieniu: Władzy i Kościołowi brakuje „jaj”, brakuje zdecydowania w działaniu i odwagi cywilnej. Kunktatorzy wzięli na przeczekanie i unikają jak ognia konfrontacji z siłami ciemnoty i fanatyzmu w nadziei, że wszystko się z czasem ułoży samo, więc po co się narażać na ewentualną krytykę.
Niechaj więc nadal setki policjantów (opłacanych z naszych podatków) zamiast zapewniać nam bezpieczeństwo w mieście i okolicach, stoją w upale przyglądając się sennie grupce oszołomów. A społeczeństwo niech otrzymuje codziennie klarowny sygnał: kto stanie obok zbitego z 2 desek krzyża, może opluwać demokratycznie wybranych przywódców państwa oraz reprezentantów Kościoła. I korzystać z pełnego immunitetu.
Państwo polskie krzyża, ani „krzyżowców” nie ruszy, bo się boi. Pytam: czego ?

Czy taki słaby rząd będzie miał odwagę przeprowadzać niezbędne, a mało popularne reformy gospodarcze ? Czy też z uwagi na ewentualną krytykę będzie kluczył w powodzi miałkich półśrodków. A co z jego polityką zagraniczną, jeżeli nie jest nawet w stanie zapewnić porządku na ulicy przed siedzibą wybranego w wolnych wyborach Prezydenta ?

Pamiętajmy, że sprytny przeciwnik, partner, kontrahent czy oponent w mgnieniu oka wyczuwa słabość drugiej strony. I eksploatuje ją ile się da. „Krzyżowcy” już dawno rozpoznali tę drugą stronę i pokazują mnie, Tobie i rządowi swój środkowy palec.

Czy nie nadszedł czas na zdecydowanie, stanowczość i działanie wybranych przywódców ?
A może po prostu to określenie do nich nie pasuje ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz