Oglądając w zeszłym tygodniu
pełne powtórki niedawnych wystąpień Teda Cruza w Heritage
Foundation i w Mechanicsville, Wirginia, oraz Donalda Trumpa w Des
Moines, Iowa, siłą rzeczy, niejako podświadomie, porównywałem
styl i mowę ciała każdego z nich z wypowiedziami polskiego
czołowego polityka. Ale o tym na końcu.
Różnice w interakcji kandydatów z
publicznością są ogromne.
Każdy z nich ma podobne szanse na
zostanie kandydatem Partii Republikańskiej na Prezydenta USA.
Na dzisiaj - Trump 28%, Cruz 25%.
Cruz przemawiał
z kartki w Heritage Foundation i w kościele w Mechanicsville, Trump
rozmawiał w Des Moines z widownią. Cruza
słuchano z uwagą i szacunkiem. Trump natomiast chwilami
porywał słuchających, zmuszał do żywych reakcji na to co mówił,
wchodził w dialog z zadającymi pytania i zapraszał ich do siebie
na scenę, kontynuując z nimi swobodną rozmowę. Nie stał za
mównicą jak Cruz, ale wędrował po scenie zwracając się to w
lewo, to w prawo, gestykulował, dowcipkował. I tak przez godzinę.
Za styl daję mu najwyższą ocenę.
Zero nudy.
W wywiadach po
wystąpieniu Cruza w Wirginii, pewna para uczestników spotkania,
pytana o opinie o teksańskim kandydacie republikanów, podsumowała
to tak: Cruz jest wspaniały. Uważamy, że byłby idealnym
wiceprezydentem podczas prezydencji Donalda Trumpa.
Dlaczego ? Bo
Trump jest jedynym kandydatem, który nazywa rzeczy po imieniu i
jedynym, który nie jest skrępowany „polityczną poprawnością”
i zależnością od sponsorów.
Co do treści, to jak wiadomo,
(co stanowi zresztą obecnie przyczynę tarć w UE), Trump jest
przeciwny przyjęciu nawet jednego uchodźcy z Syrii. (Cruz również).
Jego myśl przewodnia kampanii, to
zagwarantowanie Amerykanom pełnego bezpieczeństwa wewnętrznego i
zewnętrznego. Według niego, dokładne sprawdzenie jednego uchodźcy
może trwać nawet 18 miesięcy, ponieważ dostęp do pełnej
informacji o nim jest niemożliwy w krótszym czasie, a źródła
informacji są trudno dostępne i trudno weryfikowalne. A w przypadku
tysięcy uchodźców, to zadanie praktycznie nie do wykonania.
Wystarczy jeden zamachowiec z IS na kilkadziesiąt tysięcy
przyjętych uchodźców i...
Trudno z taką opinią polemizować,
mając w pamięci zamach paryski, w którym czołową rolę odegrał
tzw. uchodźca, a faktycznie terrorysta IS.
Terrorystką z Pakistanu była również
narzeczona zamachowca z San Bernardino, którą władze imigracyjne
USA wpuściły, mimo iż mieszkający na stałe w Kalifornii
„oblubieniec” był pod obserwacją FBI z uwagi na swoją
radykalno-islamską postawę.
„Narzeczona” zaś
najprawdopodobniej nie uzyskałaby wizy wjazdowej do USA, gdyby FBI
sprawdziło fałszywy adres zamieszkania podany w jej formularzu
wizowym.
Dla Polaków, jako ciekawostkę, warto
podać, że podczas ataku, „zakochana” para islamskich
terrorystów miała ze sobą 5 sztuk broni, w tym 2 pistolety
maszynowe, jeden karabin i 2 sztuki broni krótkiej. Amunicji mieli w
sumie 1600 sztuk, zużyli „tylko” nieco ponad 150 sztuk, zanim
zostali zastrzeleni. Zostawili w budynku jeszcze 3 zdalnie odpalane
bomby rurowe, które jednak nie wybuchły, bo nadajniki zostały w
ich samochodzie...
(Hillary Clinton ocenia ilość
pistoletów maszynowych w prywatnym posiadaniu obywateli USA, na 7-10
milionów sztuk).
Pośrednio więc IS ułatwił Trumpowi
decyzję co do nieprzyjmowania uchodźców, co do których od dawna
miał i tak zdecydowanie negatywne zdanie.
Co do „modnego” ostatnio w Europie
budowania murów obronnych na granicach niektórych państw, mających
zapobiegać swobodnemu przemarszowi uchodźców, to Trump obiecał
zbudować bardzo wysoki mur przez całe 750 mil granicy z Meksykiem.
Oczywiście po ew. wygraniu wyborów.
Na koniec zaapelował o poparcie jego
kandydatury, ponieważ (w przeciwieństwie do Cruza, którego
kampanię finansuje głównie teksańska nafta)), sam ją finansuje i
byłby bardzo niezadowolony, gdyby jego własne pieniądze zostały
wydane na darmo... :) :)
Po niedawnej masakrze
w San Bernardino, Kalifornia, można się było w naszym kraju
spodziewać, że Trump poprze jakiś rodzaj „filtrowania”
kupujących broń i amunicję, ale akurat w USA druga poprawka do
Konstytucji jest jak Słowo Boże w Polsce.
W tym temacie pochwalił się tylko
swoim synem, który coraz celniej strzela.
Według Trumpa zamach paryski i w
San Bernardino to przykłady na to, że nieskrępowany dostęp do
broni jest niezbędny, bo gdyby zaatakowani ludzie w Paryżu i w San
Bernardino ją mieli pod ręką, to by jej użyli i ofiar byłoby
znacznie mniej.
Bandyci zawsze zdobędą każdy rodzaj
broni, więc rozbrojenie ludności cywilnej byłoby katastrofą.
Na marginesie tej opinii Trumpa,
(Cruza również), trzeba zaznaczyć, że prawo w USA w tej sprawie
jest kuriozalne, bo co prawda człowiek będący na liście radykałów
podejrzanych i obserwowanych przez FBI nie dostanie się na pokład
żadnego samolotu, (no-fly list), to jednak może bezkarnie kupić w
sklepie nawet broń szturmową. Mówili o tym tydzień temu liczni
kongresmani, domagając się wreszcie uchwalenia zakazu sprzedaży
broni ludziom będących na liście podejrzanych FBI.
Będzie z tym trudno, NRA nie pozwoli –
czytaj mojego bloga z roku 2009:
Ciekawy kraj, te Stany...
Dla nas Polaków również z tego
powodu, że żaden z kandydatów nie próbuje, wzorem niedościgłego
Jarosława Kaczyńskiego, dzielić Amerykanów na tych prawdziwych i
tych drugich, „najgorszego sortu” i „nie sprawnych umysłowo”.
A i Prezydenta Obamę nikt jeszcze nie
witał tak, jak ostatnio witano w Szczecinie Prezydenta Dudę, słowami
wypisanymi na transparencie:”Błogosławione łono, które cię
nosiło i piersi, które ssałeś”.
Dziwny kraj, te Stany...