Oczywiście według Prezesa i jego
(sory za ten lenguidż) follołersów, którzy go lajkują...
Ci „prawdziwi patrioci” -
pesymiści, uważają, że 4 czerwca 1989 roku, komuna w Polsce nie
upadła, ale rozkwitła. Czyli, że szklanka była przede wszystkim
do połowy pusta, a jedynie i zaledwie w połowie pełna.
Nie wiem, czy oni rżną głupa
oficjalnie, chociaż „prywatnie” rozumieją, że tym samym
odwracają kota dupą. Czy też zdają sobie dobrze sprawę, że
wtedy, 4 czerwca, do czerwonych brutalnie dotarło, że czasy
trzymania narodu za mordę faktycznie odeszły do sfery wspomnień,
ale Prezes (zawsze dziewica) głosi co innego, więc sprzeciwić się
Jemu nie wolno.
A przecież nie to jest najważniejsze,
że Sejm nie stał się w 100% „Solidarnościowy” i że w
dalszych latach część komuchów uwłaszczyła się na majątku
narodowym, wypracowanym przez Polaków przez dziesięciolecia.
To był jedynie koszt całej bezkrwawej
operacji, w wyniku której po raz pierwszy od 1945 roku Polska stała
się w pełni suwerennym państwem. Jeszcze z Jaruzelskim i kilkoma
innymi czerwonymi prominentami, dla zachowania pozorów i twarzy, ale
Naród już wtedy wiedział, że komuna ma przetrącony kręgosłup
i rozpoczęła się nowa epoka, nowy ustrój, wchodzą nowi ludzie,
cenzura won, paszport w szufladzie w domu i można bezkarnie głosić
w mediach co się chce. Bezkarnie !
I że można się zacząć domagać
wycofania z Polski „bratniej”, a faktycznie okupacyjnej Armii
Radzieckiej. To właśnie likwidacja wymuszanego przez 45 lat
serwilizmu w stosunku do Wielkiego Brata – była gigantycznym dla
nas osiągnięciem, którego nie sposób przecenić. I największym i
bezprecedensowym w naszych powojennych dziejach.
A ponadto Polska stała się zwycięskim
pionierem wśród „Krajów Demokracji Ludowej” - (co za ohydna
hipokrytyczna nazwa używana przez dziesięciolecia zniewolenia).
Inne państwa satelickie poszły
stopniowo, nie zawsze bezkrwawo, naszym śladem.
Nawet Niemcy w swoich filmach
dokumentalnych ze zburzenia muru berlińskiego, wymieniają polskie
Wybory jako początek upadku Komuny w Europie...
Czy to za mało żeby dzisiaj
wszyscy Polacy radośnie świętowali tę rocznicę wielkiego
pokojowego zwycięstwa woli Polaków nad komunistycznym aparatem
przemocy i Sowietami ?
Czy raczej należy kontynuować w
celach stricte politycznych, obchodzenie w atmosferze smutku,
histerycznej nienawiści, agresji i betonowania polskich podziałów,
kolejną miesięcznicę tragicznego wypadku lotniczego ?
Prezesowi i
malkontentom z PiSu, którzy uważają, że 4 czerwca 1989 roku jest
datą hańby i zdrady narodowej, gdyż nowa Polska w wyniku tamtych
wyborów nie pozbyła się z życia politycznego i gospodarczego
wszystkich czerwonych, a co bardziej znanych nie skazała na
długoletnie pobyty w zakładach karnych, dedykuję, gwoli refleksji,
tę oto historyjkę:
Mała Zosia
biegała po cienkim lodzie, lód się załamał, wpadła do wody i
zaczęła tonąć. Na ratunek pospieszył pewien chłopak i narażając
swoje życie, wyciągnął w końcu Zosię żywą na brzeg.
Oczekiwał
przynajmniej słowa: Dziękuję, od jej ojca.
A ten
patrząc ze złością na chłopaka wrzasnął tylko: Dobra, dobra,
ale gdzie jej berecik, do cholery ?
Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAndrzejku :) Chociaż jestem apolityczna i niereligijna, to znaczy wierzę tylko i wyłącznie w Jedynego Boga i nie jestem związana, z absolutnie żadną religią tego świata, to mimo wszystko zgadzam się z treścią Twojego wpisu. Uważaj na siebie, bo nigdy nic nie wiadomo? Ponieważ, jest wiele ludzi którym nie podobają się tego rodzaju treści, czyli Prawda. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę cudownego dnia...
OdpowiedzUsuń