niedziela, 9 listopada 2014

Poseł Wipler a Polska

Polska. Piękny kraj sympatycznych ludzi. Honorowych i tolerancyjnych. Prawych i prawdziwie religijnych. Solidarnych jako naród. Polscy politycy w Sejmie (z obowiązkowym krzyżem na ścianie Sali Posiedzeń) to przykład dla świata: wyważeni w ocenach ludzi i wydarzeń.
Aż się chce tu mieszkać, pracować, nawiązywać przyjaźnie i oglądać dzienniki telewizyjne.
A w nich szczególnie, dla kontrastu, wiadomości ze świata zachodniego, pełnego bezideowych dorobkiewiczów, którzy, od czasu do czasu, krytykują nawet świętego JPII za jego rzekome zacofanie. Oraz wywiadów z rodzimymi pseudo naukowcami i politykami, którzy podważają wiodącą rolę Kościoła w skutecznym promowaniu idei miłości bliźniego i kształtowaniu szlachetnych postaw obywateli ziemi. Tej ziemi.

„Po pierwsze primo” - jak mówią prości ludzie, prawda jest jednakowoż taka, że Polacy żarliwie nienawidzą się nawzajem. Największy stopień zbliżenia polskich dusz następuje wyłącznie w okresach niewoli, katastrofalnych klęsk żywiołowych oraz realnego zagrożenia utraty tożsamości narodowej. Tylko wtedy przeciętny Polak zaczyna dostrzegać w sąsiedzie, „bliźniego swego”.

Na co dzień w wolnej Polsce obowiązuje swoisty stan wojenny. Tylko dwa przykłady:
PO: „dorżniemy watahy”
PiS: „osiągniemy jedność, gdy pozbędziemy się wrogów; Judaszów, Żydów, liberałów czy kogo tam jeszcze “
Ostro.
Dylemat niezdecydowanego obywatela: Kto więc ma tu rację i kogo trzeba się pozbyć ?

Dla ułatwienia podjęcia właściwej obywatelskiej decyzji i dla osobistej refleksji: Dnia 21.07.1209 r. w zdobytym przez krzyżowców mieście Beziers, dowodzący wojskami krucjaty legat papieski Arnaud Amaury (opat z Citeaux), gdy mu się skarżono, że trudno jest odróżnić wiernych od heretyków zawołał: „Zabijcie wszystkich! Bóg rozpozna swoich.”

 
Powszechna jest też widoczna gołym okiem cecha, odróżniająca nas od kilku innych nacji europejskich: histeryczna reakcja na zaistniałe wydarzenia i wiążąca się z nią skłonność do przesady.

A więc w hierarchii wad narodowych na literę H, przyznałbym histerii miejsce ex aequo z hipokryzją.

Patrząc na naszą scenę polityczną i medialną, widać, że siła reakcji ma się zwykle nijak do wagi powodu.
Przykład najnowszy, a typowy. Poseł Wipler z dziwnej partii Korwina-Mikkego uchlał się był jak świnia i zainterweniował osobiście przeciw Policji, która w trakcie interwencji w innej sprawie potraktowała jakiegoś faceta gazem. Interweniował nasz poseł na tyle agresywnie, że policjanci dogonili go gdy próbował im uciec, następnie spałowali go i skuli. Teraz jest to codzienny temat dla kanałów TV, poseł Wipler udziela wywiadów na prawo i lewo, angażowane są autorytety czołowych prokuratorów, antyterrorystów, prawników itd.
Poseł Wipler ma bezpłatną publicity, jakiej nigdy przedtem nie miał – wszystko za spałowanie i dwa ciosy od policjanta w tzw. ryj. Ta publicity nie będzie jednak posłowi dobrze służyła w jego kampanii wyborczej na urząd Prezydenta Warszawy. Elektorat zapamięta, że wbrew głoszonym przez niego tzw. wartościom, uchlał się i rozrabiał. Natomiast obecne zaangażowanie posła, polityków, ekspertów i mediów w tym temacie, przekracza dalece wagę całej sprawy - zwykłego incydentu ulicznego z udziałem pijanego posła na Sejm Najjaśniejszej.

O wiele większy brak proporcji na linii: powód/ reakcja istnieje w sprawie ew. ratyfikowania przez Polskę Konwencji Rady Europy o Zapobieganiu i Przeciwdziałaniu Przemocy wobec Kobiet i Przemocy Domowej. W uproszczeniu, narodowa katoprawica, podejrzewając, jak to dla niej typowe, podstępne ruchy mające na celu wprowadzenie „od kuchni” do naszego katolickiego kraju, tzw. ideologii gender, podnosi od miesięcy histeryczny rwetes, aby tę Konwencję odrzucić. I, praktycznie biorąc, pozostawić w spokoju społeczeństwo polskie aby dalej żyło zgodnie z tradycyjnym polskim, starym, a uświęconym wieloletnią praktyką przysłowiem: „Jak kto baby nie bije, to jej wątroba gnije”.
Ilość czasu antenowego w TV i papieru w gazetach, teorii pogłębionych i aktów strzelistych dostojników Kościoła, filozofów i prawników, na ten temat, argumentów i kontrargumentów dramatycznych, nienawistnych spojrzeń dyskutantów, przekroczyły już dawno wszelki rozsądek i poczucie proporcji. Najbardziej histeryczne są jednak reakcje polskiego fundamentalistycznego Kościoła.
Zwalczanie tzw. ideologii gender jest okazją do kolejnych zaistnień w mediach kapłanów i hierarchów i przypominania Polakom o tym, że najważniejsza jest wiara, iż bez „przewodniej roli Kościoła” zdegenerowany i zdezorientowany naród stopniowo wyginie. A zdegenerowany będzie, jeżeli Konwencja zostanie przez Polskę ratyfikowana.

„Wiara jednak wyklucza wiedzę a wiedza wyklucza wiarę, zatem albo wiemy albo wierzymy. Jak uwierzysz w to że baba zaszła w ciążę bez seksu, a po urodzeniu zachowała dziewictwo,- to uwierzysz we wszystko, nawet w to że Żydzi są "narodem wybranym" (cyt. Woody Allen)

Gender, wróg publiczny Nr 1 według Kościoła, nie jest ideologią, a teorią naukową. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, podkreśliła, że termin "ideologia gender" jest "terminem wymyślonym przez Kościół" i stanowi wroga, "który po prostu nie istnieje".

I tak oto histeryczny patriotyzm i pełne nienawiści słowa blokują jakąkolwiek spokojną i rzeczową dyskusję. W Polsce takiej dyskusji nie uświadczysz, bo wszystko tu jest zero-jedynkowe (jak w lotnictwie wojskowym - IFF (Identification Friend or Foe). I podniesione histerycznie do rangi walki o przetrwanie Narodu, atakowanego podstępnie przez wrogie siły.
Myślę, że to może być mentalna spuścizna po komunie, za czasów której stale tropiono spiski tajemniczych „określonych ośrodków” i wszędzie doszukiwano się „drugiego dna”.

Kolejna cecha narodowa w nadwiślańskim kraju, to nietolerancja.
Chociaż w opiniach o sobie, Polacy są, jak najbardziej, tolerancyjni (to miłe określenie ludzi o otwartych umysłach), to jednak w praktyce tzw. przeciętny obywatel ocenia bliźniego albo jako prawdziwego Polaka katolika patriotę albo Żyda, pedała lub postkomucha.

Dlatego młody Polak patriota jest za spaleniem tęczy na pl. Zbawiciela, wyszydzaniu Żyda prawdziwego (Żydzi, cała Polska was się wstydzi – podobne hasło z lat 30-tych w Niemczech: Ein Jud und eine Laus ist wie die Pest im Haus) lub rzekomego (w myśl zasady Goeringa: Kto jest Żydem, decyduję ja), za nazywaniem konkurencyjnego klubu piłkarskiego Żydami (Jude raus), za spałowaniem „pedała”, potępieniem „lesby” oraz tych, którzy krytykują wynaturzenia i przestępstwa kleru.
Kościół życzliwie nie protestuje...

Żeby zachować czystość tego nadwiślańskiego narodu już na etapie przedszkolnym, atakowane są histerycznie rysunkowe książeczki, w których dopatrzono się jakoby dwuznacznych relacji między zwierzątkami.
Posłuch medialny znajdują osoby, które tropią rzekome spiski na dusze niewinnych owieczek. Osoby, którym najwidoczniej wszystko kojarzy się, za przeproszeniem, z dupą.

Posłanka PiS protestowała niedawno u dyrektora poznańskiego ZOO, aby wycofał natychmiast z widoku parę osiołków, gdyż odważyły się codziennie kopulować na wybiegu. Widocznie chodziło posłance o to, aby młodzież szkolna nie inspirowała się takimi zwierzęcymi zachowaniami przy spędzaniu wolnego czasu po lekcjach.

Może wystarczyło raczej w ramach edukacyjnych działań, uświadomić młodzieży szkolnej, że takie bezeceństwa są charakterystyczne dla... kompletnych osłów.

Bo dla dorosłych to raczej dobry przykład do naśladowania – rozrodczość w Polsce wciąż zbyt mała. Może to wynik złej polityki rządu – w Londynie podczas demonstracji antyrządowej niesiono transparent: I dont need sex – the government fucks me everyday.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz